Magic Lullaby
U Tajemnicza krypta - Wersja do druku

+- Magic Lullaby (http://magiclullaby.pisz.pl)
+-- Dział:
Wielka Brytania
(http://magiclullaby.pisz.pl/forumdisplay.php?fid=12)
+--- Dział: Walia (http://magiclullaby.pisz.pl/forumdisplay.php?fid=20)
+--- Wątek: U Tajemnicza krypta (/showthread.php?tid=1810)

Strony: 1 2


Tajemnicza krypta - Magic Lullaby - 02-15-2021

[Obrazek: Kcr8SsP.jpg]

Tajemnicza krypta



Idąc przez jeden z walijskich lasów można natknąć się na kamienne schody, które prowadzą do wykopanej dziury, która niegdyś musiała być skryta za drzwiami lub żeliwną kratą. Jest to grobowiec pewnego średniowiecznego czarnoksiężnika, który budził grozę w mieszkańcach pobliskiego miasteczka, które znajduje się nieopodal lasu. Czarnoksiężnik miał na imię Karn. Kiedy mieszkańcy wsi stracili już nadzieję na pokonanie złego czarnoksiężnika, zjawił się pewien młody czarodziej imieniem Marvin. Miał on znacznie więcej szczęścia niż rozumu. Kiedy udał się do zamczyska wroga nikt nie wierzył w to, że wróci i... faktycznie potem nikt nigdy już go nie widział. Dopiero kiedy moc Karna przestała utrudniać mieszkańcom wioski życie, postanowiono sprawdzić, co się stało. Odkryto kryptę czarnoksiężnika, które otaczało silne zaklęcie, aby żaden śmiertelnik nigdy nie odnalazł jego ciała, a pamięć o nim przepadła na zawsze.



RE: Tajemnicza krypta - Mistrz Joker - 07-15-2021

30 października 1980 roku


Ta noc była pełna tajemnic i niedopowiedzeń. W blasku księżyca, bliskiego pełni, tańczyły zamaskowane sylwetki, których zakamuflowane twarze nie miały nic wspólnego ze służbą u Czarnego Pana. Chociaż, kto tam wiedział, co ukrywały? Wbrew pozorom, nie było ich dużo. Przywdziane przez nich zasłony drapieżników, miał służyć tylko nielicznym ich społeczności. Przysługiwało to przede wszystkim najważniejszym członkom Entuzjastów Magii Zakazanej i przy okazji wierzącym z Kultu Boga Podziemi. Reszta musiała zadowolić się zaklęciami, eliksirami lub panującymi wokół ciemnościami sporadycznie przerywanymi przez blade światło luny. Wiatr wzmagał się coraz bardziej, targając ubraniami nowo przybyłych, którym z jakiegoś powodu udało się dostać na dzisiejsze specjalne spotkanie. Nestora jeszcze nie było, ale krąg zaczął być już przygotowywany do całej ceremonii, a do solidnych i wysokich kamieni, znajdujących się nieopodal legendarnej krypty, przywiązano dzisiejsze ofiary. Część z nich nadal była nieprzytomna, a reszta nie była w stanie wydawać z siebie żadnych dźwięków, zapewne za sprawą użytych zaklęć. Ubrania, jakie mieli na sobie, brudne i poszarpane, absolutnie nie chroniły przed chłodem nocy. Oczywistym było, że nie dbano o ich komfort. Nie o to przecież chodziło w Żniwach.
Widząc pierwszych obcych dla większości Entuzjastów, rozpoczęły się szepty i szereg nieufnych spojrzeń wymierzonych w sylwetki wynurzające się spomiędzy drzew. Za każdym razem były wyciągane różdżki i celowane do tych, którzy ośmielili się podejść bliżej.
- Od kogo? Kim jest Bóg Podziemi? - pytania padały natychmiastowo i też oczekiwano natychmiastowej odpowiedzi. Od razu było widać, że żadne z nich, szczególnie z tych zamaskowanych członków, się nie patyczkował. Ciemność ukrywała przygotowane rekwizyty dla tych, co mieli okazać się godni wzięcia udziału w Żniwach. Co jakiś czas, co czujniejsze oko mogło wyłapać nietypowe drżenia powietrza w poszczególnych miejscach przygotowanego na uroczystość obszaru. Dotyczyło to szczególnie kamiennych schodów. Były one chętnie oświetlane przez padające z nieba światło.



OSOBY, KTÓRE NIE CHCĄ BRAĆ UDZIAŁU, NIECH DADZĄ MI ZNAĆ.

W tym evencie zakładam możliwość rzucania pustakami, pod warunkiem, że skrótowo ktoś napisze, co zamierza zrobić i czy ma to coś wspólnego z innymi postaciami na evencie, a post uzupełni przed nadejściem następnego posta od MG. W wyjątkowych przypadkach, o ile ktoś mi to zgłosi, mogę wyrazić zgodę na większą ilość pustaków.

Zachęcam do tworzenia NPCów do trzeciej ścieżki. Mogą to zrobić również uczestnicy z innych ścieżek, wystarczy, że jakoś oznaczą daną ofiarę (np. innym kolorem czy na innym tle). Przewidywane dodatkowe fasolki.

Zalecam ogólnie ostrożność z uwagi na poziom trudności, a także sięganie po wszystko, co będzie dla was przydatne z KR.

Każdego proszę o uzupełnienie ekwipunku pod avatarem zgodnie z tym, co będzie posiadał na Żniwach. Muszą zostać wyróżnione zarówno magiczne przedmioty, jak i drobiazgi (ilość zwyczajnych drobiazgów nie może przekraczać 3, to samo dotyczy magicznych przedmiotów).


PIERWSZA:
Wszyscy, bez wyjątku, odpowiadają na zadane pytania. To właśnie jest moment, żeby wykorzystać w sposób treściwy to, co zostało zawarte w zgłoszeniach. Przy odpowiadaniu na pytania, należy wykonać rzut k3, gdzie 1 to brak zadowolenia z otrzymanej odpowiedzi i konieczność przejścia testu (test może zostać automatycznie uznany za wykonany przez posiadaczy przewagi Wszystko wytrzymam), 2 to wątpliwości i wzmożona czujność względem postaci, a 3 to sukces i zaakceptowanie otrzymanych odpowiedzi.

@Bellatrix Black - dostanie się w okolice tajemniczej krypty, nie sprawiło ci żadnych problemów. Twoje pochodzenie i znajomości z Nokturnu ułatwiły całą akcję. Co jednak z twoją niecierpliwością? Czy zapanujesz nad nią czy jednak zaprezentujesz ją osobom zebranym? Przyszłaś w przebraniu czy bez niego? Opisz to jak wyglądasz i zaprezentuj argumenty, dzięki którym weźmiesz udział w Żniwach (+1 do rzutu, jeśli zostanie to wszystko ujęte).

@Thomas Avery - plotki bardzo łatwo się rozprzestrzeniają, więc nic dziwnego, że w twoim przypadku nie było inaczej. Dostałeś zaproszenie od kogoś znajomego, a może zdobyłeś informacje na własną rękę? Opisz jak to się stało, że wylądowałeś w takim miejscu i czy chronisz swoją tożsamość, czy raczej nie. Oprzyj się o swoje umiejętności i pochodzenie (+1 do rzutu, jeśli zostanie to wszystko ujęte).

@Igor Karkarow - nie było tak wcale trudno dostać się na Żniwa, choć nadal musisz udowadniać, ile tak naprawdę jesteś wart. Przekonaj, że można ci ufać, pomimo zastosowanego przebrania. Opisz jak ono wygląda. Po jakie metody sięgniesz? Skorzystaj z tego, co uznasz za pomocne w przeprowadzeniu całej akcji (+1 do rzutu, jeśli zostanie to wszystko ujęte).

@Antonin Dolohov - znajomości robiły swoje, a twoja reputacja cię wyprzedzała, więc nic dziwnego, że bez większych problemów zdobyłeś informacje o całym wydarzeniu. Teraz pozostało to tylko wykorzystać. Idziesz w przebraniu czy bez niego? Po co sięgniesz, żeby przekonać zebraną grupę, że jesteś godzien? A może nie będziesz musiał? Sięgnij po argumenty, którym nikt nie będzie mógł odmówić (+1 do rzutu, jeśli zostanie to wszystko ujęte).

DRUGA:
Na typ etapie postacie nie mają żadnych problemów. Są traktowane tak jak osoby ze ścieżki pierwszej.

@Milda Borgouis - twój znajomy, który ma cię wprowadzić, po drodze cię ostrzega, żebyś stosowała się do zasad, które wcześniej ci przedstawił. Wydaje się być nerwowy i mocno podkreśla fakt, żebyś panowała nad sobą by nie wyniknęły z tego żadne kłopoty. Spróbuj zrobić użytek ze swojej reputacji lub umiejętnie skorzystaj z przykrywki, kiedy będziesz odpowiadała na pytania (+1 do rzutu, jeśli zostanie to wszystko ujęte).


@Becca Hale (NPC) - kim ty właściwie byłeś/aś? Jak się tam znalazłeś/aś? Należałeś/aś już do stowarzyszenia czy o całym przedsięwzięciu dowiedziałeś/aś się w inny sposób? Daj się poznać i przekonaj innych, że nie jesteś nikim podejrzanym (+1 do rzutu, jeśli zostanie to wszystko ujęte).

@Dorcas Meadowes - podążałaś uparcie za swoim celem, dostrzegając w tym coraz więcej korzyści. Nic nie było ci straszne, a twoje przebranie... no właśnie, co z nim? Jak wyglądało? Jak przygotowałaś się do całej operacji? Gdy dotarłaś na miejsce, obiekt twojego zainteresowania zniknął wśród innych członków nietypowego spotkania. Wymyśl coś, żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń i przemknąć dalej. Zrób użytek ze swoich przewag i zawad (+1 do rzutu, jeśli zostanie to wszystko ujęte)..

TRZECIA:
Na tym etapie wszystkie ofiary wykreowane przez graczy uznają, że są pogrążone we śnie. Mogą spróbować się przebudzić, rzucając kością k4, gdzie 1-2 to dalsze tkwienie w stworzonej przez siebie projekcji sennej, 3 to powolne powracanie do rzeczywistości (przebudzenie możliwe od kolejnego posta), a 4 to natychmiastowe przebudzenie.

@Emery Reeves (NPC) - przez cały czas byłeś/aś pogrążony/a we śnie. Co właściwie się wydarzyło? Kto cię napadł i dlaczego? Nic z tego nie jest jasne. Ostatnie, co pamiętasz to... no właśnie, co. Spróbuj poukładać wszystko do kupy, żeby się przebudzić i wrócić do domu (+1 do rzutu, jeśli zostanie to wszystko ujęte).


RE: Tajemnicza krypta - Igor Karkarow - 07-15-2021

30 X 1980

Igor nie miał problemu, żeby wykręcić się z dodatkowego dyżuru, który w ostatnim momencie chciano mu wcisnąć. Przemknął przez ministerskie procedury z łatwością, o jaką ciężko było go posądzić, biorąc pod uwagę posiadane przez niego gabaryty. Wolny czas należało celebrować, a on, jako rodowy Rosjanin, brał to mocno do serca. Moralizatorskie mowy skoncentrowane na potędze pracy odrzucał w mig, bo zbyt przypominały one mu komunizm. Komunizm, od którego ręce starał się trzymać jak najdalej.
Świadom nieprzyjaznych spojrzeń posyłanych mu za jego plecami, postępujące negatywne opinie na temat magimilicji, zadbał o swoje przebranie, pozbywając się wszystkiego, co mogłoby wskazywać na jego prawdziwą tożsamość. To samo zalecił Antoninowi, z którym umówił się niedaleko samotnej wieży. Tak naprawdę od niedawna mieli możliwość nadrabiania straconego czasu, co wiązało się z tym, że wciąż i wciąż pozostawały między nimi znaki zapytania. Rzeczy, które umykały niebiesko-brązowym oczom Karkarowa. Nie mógł jednak, a nawet nie chciał, udawać, że to, co przeżyli, było bez znaczenia, bo Dołohova zaczęła zmieniać Anglia. Nie, wręcz przeciwnie. To sprawiało, że magimilicjant jeszcze bardziej chciał się starać, towarzyszyć i wspierać kogoś, kto był dla niego jak rodzony brat. Igor przebrał się w stare łachmany i wykorzystał umiejętność transmutacyjne jednego z nokturnowskich złodziejaszków, który wciąż wisiał mu przysługę i jeden z naparów maskujących od Madame Shrew. Pasek, którym się ścisnął w pasie, przypieczętował całe przebranie, mające mu pozwolić na swobodne wzięcie udziału w ryzykownym święcie. Miał także maskę w kształcie bizona, za którą ukrył swe zmodyfikowane oblicze. Niejednokrotnie obiły mu się o uszy plotki o zwyczajach angielskich czarodziejów, a po włączeniu się w działania Entuzjastów Magii Zakazanej i zainteresowanie się Kultem Boga Podziemi, nie było to niczym dziwnym, że chciał to sprawdzić na własną rękę. Posiadana praca pomagała mu nie tylko w nabywaniu nowych umiejętności, ale i w szlifowaniu tych już posiadanych. Zdobywał kontakty, wpasowywał się w otoczenie, działając pod samym nosem tych, którym zależało na zduszenie czegoś, czego kompletnie nie rozumieli. Po prawidłowym wykorzystaniu teleportacji znalazł się wraz z Antoninem na miejscu. Zbliżając się do zebranej grupy i wyznaczonego kręgu, bardzo szybko powiedział kilka słów na ucho idącego obok niego czarodzieja.
- Ne ver' nikomu iz nikh - ścisnął porozumiewawczo ramię. - I bud' nacheku.
Krok był stawiany za krokiem, a on coraz wyraźniej dostrzegał postacie przywiązane do wysokich kamieni. Ofiary, których los miał wypełnić się tej nocy. Czy było mu ich żal? Czy miał wrażenie, że mógłby się zawahać? Nauki, jakie wyniósł, były jednoznaczne. To nie byli ludzie ani zwierzęta. Coś, co było gorsze i plugawe. Jak zaraza karaluchów. Krążąc w pobliżu drzew, wreszcie przedarł się przez ustawioną barierę i zbliżył do strażników wejścia. Już wcześniej był świadom, z czego potencjalnie będą odpytywać na wejściu inni członkowie Entuzjastów, toteż udzielenie odpowiedzi, nie sprawiło mu żadnych problemów. W trakcie podróży wtajemniczył również Antonina.
- Rosierowie. Raczej trudno ich nie znać - jego zmieniony głos jasno wskazywał, co on o tym wszystkim sądzi. - Bóg Podziemi to nikt inny jak Hades. Hades ze swoim cerberem, krainą zmarłych i potrzebą gromadzenia coraz to nowszych dusz.
Był całkowicie opanowany i pewny tego, co robił. Co z tego, że zaciskał mocniej zęby niż powinien? Maska broniła go przed niepotrzebnymi komentarzami i pytaniami. Przed konfrontacją ze sobą samym. Po chwili został przepuszczony dalej, więc pozostało tylko poczekać na to jak poradzi sobie Antonin z dostaniem się na drugą stronę.




[roll=d3]

Teleportacja
[roll=d6]



Miał w głowie wielką pustkę. Nie wiedział, gdzie właściwie był i jaka była godzina. Ostatnie wspomnienie dotyczyło tego jak szedł z zakupami, o które poprosiła go Susan, jego siostra i był blisko swojego ulubionego parku. Parku, w którym często karmił ptaki i czytał swoją ulubioną gazetę. Parku, w którym ostatnim miesiącu miał miejsce jazzowy koncert, na którym spotkał uroczą brunetkę. Teraz sobie przypomniał, że właściwie to miał do niej zadzwonić i nadal tego nie zrobił. Gdzie był telefon, kiedy go potrzebował? Czyżby korzystała z niego nadal Susan? Ta Susan! Ciągle jej powtarzał, żeby tyle nie rozmawiała ze swoimi koleżankami, bo za dużo pieniędzy idzie potem na rachunki. Jak zawsze robiła to, na co miała ochotę. Chyba nie było sensu z tym walczyć.
Ale telefon. No właśnie. Trochę zaczęła go boleć głowa, ale mógł przecież chwycić za tę słuchawkę i wykręcić numer do Penny, przypomniał sobie jej imię!, żeby się umówić. Wrócił z zakupami, wszyscy są szczęśliwi i Susan zrobi swoje popisowe danie, a on zaprosi Penny, na pewno tam pierwszą cyfrą było 8 a nie 3?, i będą wszyscy się świetnie bawić. Byleby Susan nie zapraszała Teddy'ego, bo on znowu wszystko popsuje. Koniecznie musi z nią wcześniej porozmawiać. Ruszył do następnego pokoju, czując, jak nagle zrobiło mu się zimno. Dziwne, zważywszy na to, że świeciło słońce, a termometr pokazywał 25 stopni Celsjusza. Byleby tylko nie brało go żadne choróbsko!
Walter poruszył we śnie głową, swoją bladą i poranioną twarz prezentując gromadzącym się czarodziejom.

[roll=d4]


RE: Tajemnicza krypta - Dorcas Meadowes - 07-15-2021

Adam Smith – o ile tak się naprawdę nazywał, nowy stażysta w biurze aurorów – od razu jej się nie spodobał. Nie potrafiła powiedzieć, o co takiego chodziło, ale było w nim coś, co sprawiało, że nie miała do niego za grosz zaufania. Może to przykre doświadczenia poprzednich lat, a może jej się po prostu zdawało i miała już jakieś urojenia, ale coś zabraniało jej machnąć ręką na całą tę sprawę i kazało przyjrzeć się chłopakowi.
Nie powiedziała absolutnie nikomu ani słowem na temat swoich podejrzeń. Pewnie by ją wyśmiali albo uznali, że przesadza – w końcu taki miły, zdolny chłopak. Może jest zazdrosna, a może się w nim podkochuje, tylko nie chce przyznać. Wymówki i ploteczki zawsze by się znalazły, a wyjątkowo Dorcas akurat tym razem nie miała ochoty ich wysłuchiwać.
Tak więc po pracy podążała jego śladem, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Przez pierwsze tygodnie nie dowiedziała się… kompletnie niczego. Chłopak jak każdy inny, przykładnie przychodzący do pracy, odbębniający swoje obowiązki, uczący się, wracający grzecznie do domu. Po jakimś czasie zauważyła, że ten sam chłoptaś lubi sobie wypić, szczególnie w okolicach weekendu. A kiedy jego trzeźwość już zawodziła, Dorcas przysuwała się nieco bliżej, aby usłyszeć coś więcej z pijackiego bełkotu.
Niedługo później dowiedziała się, gdzie mieszkał. Wytropienie go, szczególnie pijanego, było dziecinnie łatwe, a następnego dnia szanowny pan Adam Smith i tak nic nie pamiętał. Miała zamiar dobrać się do jego akt, ale włamanie się do biura szefa jednak było jawną prośbą o kłopoty, dlatego postanowiła zrezygnować – a zamiast tego, włamała się do mieszkania Smitha. Wiedziała już dokładnie o której wraca, w jakim stanie, gdzie jest, stworzyła sobie szczegółowy plan jego dnia i działała. I doskonale wiedziała, co powiedziałaby reszta aurorów. Oszalałaś. Do reszty postradałaś zmysły. Za mało Ci pracy i problemów? Jesteś nienormalna, że śledzisz normalnego człowieka po godzinach pracy. Powinni Cię wywalić z posady. Może powinni. Ale to dopiero jeśli nic nie znajdzie.
A po jakimś czasie znalazła. Wpierw jakąś dziwną monetę wrzuconą w szufladę. Potem jakąś dziwną, zwierzęcą maskę walającą się po dnie szafy, owiniętą w płaszcz. A na koniec krótką notatkę z godziną i miejscem. Po czymś takim była już pewna, że coś z tym chłopakiem zdecydowanie jest nie tak. Umiała rozpoznać czarną magię, kiedy na nią natrafiła, a te wszystkie poszlaki umocniły ją w przekonaniu, że Adam Smith należy do jakiegoś szemranego ugrupowania. Jako pierwsi na myśl nasunęli jej się Śmierciożercy, ale wolała się upewnić, i coś jej tutaj nie do końca pasowało.
Kolejne tygodnie spędziła na przeszukiwaniu biblioteki z magicznymi księgami o mrocznych tradycjach (przy okazji musiała zapłacić mugolskiej sąsiadce, żeby wychodziła z jej psem, bo przecież nie miała już na to czasu – co obiecywała sobie nadrobić, kiedy tylko dokończy tę sprawę) i po kolejnym popołudniu ślęczenia nad stronicami, znalazła kilka notatek o mrocznych kultach. I chociaż bardziej przypuszczała, że tubylcy mogą bardziej nawiązywać do celtyckich tradycji, zdziwił ją zwyczaj ku czci greckiego boga… Lecz ta druga data pasowała bardziej. I idąca za nią tradycja przerażała ją w równym stopniu.
Znała więc miejsce i datę spotkania tego mrocznego ugrupowania. Mając na oku podejrzanego, wtajemniczyła w sprawę tylko jedną osobę – która była w stanie skombinować jej przebranie. Pod upiornie białą maską węża z otworami na oczy, oraz peleryną z kapturem, która ukrywała jej sylwetkę, ruszyła na miejsce spotkania. Szkoda tylko, że, jak zwykle trafiła tam zdecydowanie za wcześnie i jeszcze dosłownie nikt się nie pojawił. Stanąwszy przy jednym z drzew, westchnęła głęboko i oparła tył głowy o korę. Musiała sobie pogratulować, bo miała wybitny talent do niepunktualności – tylko zazwyczaj działała ona w drugą stronę. Przycupnęła więc w miejscu i wywracając oczami z nudów po raz kolejny, spędziła tam… zdawałoby się, że wręcz milion godzin, kiedy w końcu go dostrzegła. Poznawała tą maskę – to był Adam. Wystarczyło tylko za nim podążyć i złapać go na gorącym uczynku! Dorcas więc wstała z miejsca i wyłoniła się zza drzewa. Przeszła kawałek, ale, niech żyje zgrabność, potknęła się o wystający korzeń drzewa, który przed chwilą dawał jej schronienie. Rzuciła oskarżycielskie spojrzenie na roślinę, jakby co najmniej zamordowała jej rodzinę, lecz kiedy doszła do siebie – dostrzegła coraz więcej czarnych peleryn w pobliżu krypty. Zgubiła go. Ta chwila wystarczyła, żeby straciła go z oczu i żeby wmieszał się w tłum. Cholera, to aż śmieszne! Całe śledztwo przebiegało wręcz bezbłędnie, a teraz ona potyka się o korzeń!
No nic, będzie musiała podejść bliżej.
Postanowiła więc dać losowi drugą szansę i ruszyła przed siebie, w kierunku krypty, kiedy usłyszała podejrzany szmer za sobą. Może i miała fatalnego pecha, ale wyuczenie własnych zmysłów do zdwojenia swoich sił, zwłaszcza w tak ryzykownych chwilach jak ta, pozwalały jej, na przykład, na uniknięcie schwytania. Zgrabnie wywinęła się podejrzliwym łapskom jakiegoś czciciela, który przez moment patrzył na nią ze zdziwieniem, zanim zrozumiał, że jej unik raczej nie jest czymś, co budziło zaufanie.
Dorcas skrzywiła się, słysząc falę pytań. Od kogo? Czy ci członkowie nie dbali przypadkiem o swoją anonimowość? To, co robili, nadawało się przecież na wsadzenie ich wszystkich do Azkabanu.
I chyba zaczęła żałować, że nie powiadomiła biura aurorów, bo łup z dzisiejszej akcji byłby naprawdę piękny…
Czy nie po to nosimy maski, żeby utrzymać równość i anonimowość między nami? – zapytała jakże filozoficznie, co kompletnie nie było w jej stylu, i prawdopodobnie też nie wzbudziła tym zaufania. Nie szkodzi, przynajmniej w swojej nadgorliwości znała odpowiednie informacje, które powinny ich uspokoić. – Nasz pan, Agesandros (*podobno inne imię Hadesa, dokładnie: prowadzący ludzi; przyp. aut), przyjmuje wszystkich mu oddanych, i zsyła na nas wielką moc.
Odrobienie tej pracy domowej najwidoczniej ich nieco uspokoiło, a Dorcas mogła przejść dalej. Odwróciła się i… widok, który dostrzegła, zmroził krew w jej żyłach – gdy tylko zobaczyła ludzi, odzianych w byle jakie łachmany, nie chroniące ich absolutnie przed niczym, a tym bardziej przed chłodem – przykutych do potężnych kamieni i zamroczonych wciąż snem.
Boże. Gdzie ona się znalazła?

[roll=d3+1]


RE: Tajemnicza krypta - Bellatrix Black - 07-15-2021

Biedna Druella, gdyby tylko się dowiedziała, że jej córka zamiast skupiać się na małżeństwie - które było coraz bardziej na niej wymuszane - włóczyła się po ponurych uliczkach Nokturnu w celu zdobyciu trochę więcej informacji na temat tajemniczych "żniw" padła by trupem na miejscu. Bellatrix nie dbała, jednak o to kompletnie. Jej zachcianka została  jeszcze zaostrzona strzępkami rozmów, plotkami jakie udało się kobiecie zebrać a to wszystko doprowadziło ją do tego miejsca w którym się obecnie znajdowała. Jej ciężka długa czarna peleryna powiewała na zimnym wietrze. Kaptur, który przykrywał jej ciemne loki rzucał na bladą twarz cień. Pod peleryną miała typową dla siebie czarną sukienkę, która sięgała jej do kostek. Ozdobiona była kilkoma koronkami a talię kobiety ściskał mocno zawiązany skórzany gorset. Na dłoniach znajdowały się czarne rękawiczki, które aby się trzymały zostały zaczepione o środkowe palce Bellatrix. Jedna z tych rękawiczek miała szczególną rolę. Ukrywała mroczny znak wypalony na jej lewym przedramieniu. Buty, chociaż była miłośniczką niewielkich obcasów to wiedziała, że wybranie się w nich do lasu nie jest dobrym pomysłem. Ubrała więc czarne zapinane na zamek kozaki, które sięgały jej do połowy łydek.
Kobieta próbowała jak najmocniej zlać się z tłumem innych ludzi od samego początku jej oczy wpatrywały się w dzisiejsze ofiary, które jeszcze były słodko nieświadome tego co może je dzisiaj spotkać. Założyła ręce za plecy i przechyliła lekko głowę w bok uwalniając tym samym spod kaptura kilka ciemnych loków.
-Sama nie wiem na co mam dzisiaj smak...- Zanuciła sobie cicho oblizując przy tym lubieżnie wargi. Opuszkami długich i białych palców wyczuła rączkę swojej różdżki. Tak bardzo chciała już teraz po nią sięgnąć, wysłać w stronę tych brudnych biedaków wiązkę zaklęć. Dobrze, że nim wyszła z domu postanowiła zażyć swojej leczniczej kąpieli, która miała zmniejszyć częstotliwość uciążliwych migren
-No...wypuście ich...nie każmy im czekać na nieuniknione- Chciała mordować, uwolnić to co siedział w niej od długiego czasu, a czego nie mogła uwolnić na chociażby takiej pokątnej. Przechodziła przez tłum stawiając powoli nogę za nogą, aby znaleźć się bliżej dzisiejszych ofiar kiedy to nagle poczuł jak ktoś chwyta ją za ramię i ściąga z głowy kaptur, aby przyjrzeć się jej bladej twarzy na której od razu wymalował się grymas niezadowolenia. Szereg pytań powędrowało w jej stronę a ona jedynie uśmiechnęła się paskudnie.
-Od różnych osób. Znam kilka sposobów, aby ludzie stali się bardziej rozmowni- Odparła zaciskając dłonie na swojej różdżce, którą była gotowa wyciągnąć w razie takiej konieczności. Taka odpowiedź, jednak nie sprawiła, że upierdliwiec postanowił odpuścić. Ciągnął dalej swoje śledztwo postanawiając wypytywać się o jakieś tajemnicze bóstwo. Bellatrix nie była pobożną osobą, nie straszny był jej gniew niebios bo ani też ogień piekieł. Jej Panem był jej Mistrz a ona jego wierną służebnicą, która odda mu ostatnie swoje tchnienie.
-Wiesz co to jest?- Zapytała się wskazując na broszkę, która łączyła ze sobą dwie części płaszcza. Broszka przedstawiała herb rodowy Blacków. Jak zwykle Bella w takich chwilach polegała na swoim bądź co bądź sławnym i cenionym przez wielu nazwisku. Liczyła, że w tym miejscu również ono podziała tak jak tego oczekiwała.
-Więc okaż trochę szacunku- Warknęła odsuwając czarodzieja dalej od siebie.



[roll=d3+1]


RE: Tajemnicza krypta - Cień - 07-17-2021

Maxine Scott

Max była nowa w magimilicji, ale zdążyła już uświadomić sobie, jak głęboko sięgała zgnilizna trawiąca tę organizację. Oraz jak bezsensowna niechęć panuje pomiędzy nią a Biurem Aurorów: dwiema organizacjami, które teoretycznie powinny współpracować, aby zapewnić bezpieczeństwo obywatelom magicznego świata. Wiedziała również, że dopóki nowi współpracownicy nie wyrobią sobie na jej temat jakiegoś zdania, pozostanie outsiderką, skazaną na szukanie sobie zajęcia na własną rękę i unikanie ciekawskich albo nawet wrogich spojrzeń. Nie przeszkadzało jej to. Spędziła niemalże dziesięć lat swojego życia na pracy w mugolskiej policji i przerobiła większość z tych problemów w przeszłości.
Swoim zwyczajem, zaczęła od bacznej obserwacji otoczenia i wyciągania z niej wniosków, które mogłyby być jej kiedyś przydatne. To dlatego Dorcas zwróciła na siebie jej uwagę. Aż śmieszne, jak rzadko śledzący podejrzewa, że jest równocześnie śledzonym. Dlaczego aurorka uznała za stosowne szpiegowanie własnego współpracownika? Z biegiem czasu Max coraz lepiej rozumiała całą sytuację. Co prawda nie posunęła się do włamania do mieszkania Adama Smitha, ale wiele dowiedziała się z książek, które Meadowes przeglądała w bibliotece. W pewnym momencie chciała nawet porozmawiać z aurorką i zaproponować swoją pomoc, ale zbyt długo podążała za nią w cieniu, aby teraz znaleźć jakieś przyzwoite wytłumaczenie swojego zachowania.
W dniu, kiedy miało odbyć się tajemnicze święto ku czci boga podziemi, Max spędziła dużo więcej czasu niż zwykle przed lustrem. W splecione w koronę długie dredy wpięła martwe kwiaty, a górną połowę twarzy przykryła koronkową woalką. Co prawda dzięki temu, że większość swojego dorosłego życia z wyboru spędziła w świecie mugoli, w tym czarodziejskim pozostawała mało rozpoznawalna, ale i tak wolała dołożyć choć minimalnych starań, aby jej tożsamość pozostała dla innych uczestników… obrzędu tajemnicą.
Znajdowała się kilkanaście metrów za Dorcas, kiedy kobieta odwróciła się, jakby wyczuwając jej obecność. W odruchu pozostałym jej z czasu pracy w policji, Max zacisnęła palce na pistolecie ukrytym w połach luźnego, czarnego kostiumu. W tym momencie któryś ze stałych uczestników tego typu zgromadzeń znalazł się również za nią, a chrapliwy głos nachalnie wwiercił się w jej uszy. Oderwała wzrok od Meadowes, która najwyraźniej skutecznie udowodniła, że nie jest żadnym intruzem, i skoncentrowała się na zamaskowanym mężczyźnie spoglądającym na nią wyczekująco.
- Przysyła mnie moja pani, Persefona. - rzuciła spokojnym tonem, prowokacyjnym gestem wyciągając ze swoich włosów wysuszony kwiat granatu i podając go stojącemu zdecydowanie zbyt blisko mężczyźnie. Była tutaj obca, mogła równie dobrze podać jakieś relatywnie logiczne wytłumaczenie swojej obecności. Wyznawanie kultu królowej krainy zmarłych wydawało jej się zaś dostatecznie racjonalnym jej uzasadnieniem.
- Zwą mnie Megajra. - dodała jeszcze, prostując się z godnością, choć jej marne 165 centymetrów wzrostu zwykle wzbudzało w jej rozmówcach złudne poczucie bezpieczeństwa a nie respekt. Fakt, że określiła się imieniem jednej z Erynii (choć wziąwszy pod uwagę okoliczności, Max pewnie bardziej utożsamiała się z Tyzyfone), w widoczny sposób uspokoił przepytującego ją mężczyznę, który gestem pokazał jej, że może iść dalej. Czuła jednak na sobie jego wzrok, kiedy mijała kolejne drzewa w swojej drodze w pobliże krypty. Zdecydowanie nadal miał co do niej jakieś podejrzenia, co potencjalnie mogło utrudnić jej zadanie. Nawet jeśli nie była całkiem pewna, na czym miałoby ono polegać. To jednak stało się oczywiste, kiedy jej oczom ukazali się spętani nieszczęśnicy, których przeznaczeniem było zapewne stracić tej nocy życie. Cóż — nie, jeśli tylko Max będzie miała coś w tej kwestii do powiedzenia.

Dominic Mallin

Dominic skończył odprawiać mszę około godziny 18:40, a potem zaczął powoli przygotowywać się do powrotu do domu. Był tylko wikarym i nie było dla niego dostatecznie dużo miejsca na probostwie, dlatego zajmował małe mieszkanko w bloku, oddalonym o 20 minut spacerkiem od świątyni, w której posługiwał. Nie przeszkadzało mu to, przynajmniej regularnie zażywał ruchu, no i miał pewną prywatność, która nie byłaby możliwa w domu innego duchownego. Przebrał się w cywilne ubrania, poprawił fryzurę i chwycił w dłoń różaniec. Miał zamiar w drodze powrotnej oddać się monotonnej modlitwie i przy okazji zastanowić się nad jutrzejszym nauczaniem.
W końcu wyszedł w półmrok zwiastującego jesień wieczoru i owinął się szczelniej połami ciemnego, mocno znoszonego płaszcza. Pozwolił nogom nieść go bez udziału świadomości, jego usta poruszały się zaś bezgłośnie w kolejnych powtórzeniach Ave Maria. Tak go to pochłonęło, że ciemność przyszła bez żadnego ostrzeżenia. Nie potrafiłby wskazać miejsca, w którym znajdował się w chwili porwania, ani tym bardziej opisać agresorów. W jednej chwili był w drodze do domu, a w następnej nie było już nic. A potem przyszły te sny…
Tylko czy aby na pewno były to sny? On określiłby je zapewne mianem wizji, gdyby kiedykolwiek miał szansę się komuś z nich zwierzyć. Znajdował się w nieskończonej ciemności, próżni bez początku i końca, z której beznadziejnie próbował się uwolnić, szarpiąc się i krzycząc. Aż nagle ciemność została zmuszona ustąpić przecudownie pięknym, świetlistym postaciom, które otoczyły go swoją łagodnością i zaczęły mówić, że to dla niego próba, szansa, aby nawrócić niewiernych na ścieżkę miłosiernego Boga. Jedna z tych istot otarła cieknące mu po policzkach łzy i objęła ciepłymi palcami jego dłoń, na której owinięty był wciąż różaniec.
- Nie jesteś bezbronny. - szepnęła, muskając ustami jego policzek i łaskocząc szyję długimi, połyskliwymi włosami. - Twój Pan mówi: wstań i uratuj te skazane na potępienie dusze. - dodała, oddalając się nagle i zabierając ze sobą pokrzepiający blask. Dominic chciał zaprotestować, ale nadal nie mógł wydobyć z siebie ani słowa, zamiast tego podwoił wysiłki służące wyrwaniu się z objęć duszącej ciemności, wypełniony nową nadzieją i poczuciem celu.



Max
[roll=d3+1]

[roll=d3]


RE: Tajemnicza krypta - Cień - 07-17-2021


Ciemność…
Sen sklejający powieki był zbyt silny, aby Charlotte była w stanie się przebudzić. Uderzenie w głowę, które głuchymi łupnięciami rosło bolesnym guzem na tyle czaszki, było jedynym, co pamiętała z ostatnich chwil swojej przytomności. O tym, jak niekomfortowo zagłusza ono myśli, miała przekonać się dopiero po tym, jak już uda jej się otworzyć oczy, co w chwili obecnej znajdowało się wyłącznie w sferze planów, jakie być może nie będą jej powierzone do realizacji. W końcu właśnie stała się częścią żniw.
Charlotte była normalną dziewczyną. Wesołą, pozbawioną zmartwień, a także skromną, co miało największą wartość dla jej rodziny. Wywodząc się z niezwykle ubogiego domu, już od najmłodszych lat imała się prac, które ani nie przysługiwały dziewczynce w jej wieku, ani tym bardziej nie obchodziły się delikatnie z jej wrażliwymi dłońmi. Wielokrotnie zbierała owoce w sadach, sprzątała, pomagała przy przeprowadzkach. Zaniedbała własną edukację po to, aby pomóc rodzinie, co ostatecznie zaprowadziło ją nie do rozwijających się, intratnych biznesów, a pozwoliło osiąść na stabilnej, chociaż równie wymagającej pracy. Charlotte była opiekunką do dzieci. Łagodną i potrafiącą przemówić do nawet najbardziej upartych urwisów, jeżeli akurat nie doskwierał jej ból chorego kręgosłupa - nadwyrężonego latami pracy ponad jej skromne siły. Pozostając zbyt długo w jednej pozycji, czuła mrowienie w kończynach, a niekiedy także przeszywające i wyłączające z życia codziennego prądy biegnące wzdłuż chudych pleców. Nie mogła nawet gwałtownie podnieść swojego podopiecznego bez uprzedniego przygotowania i to było okej tak długo, aż nie znalazła się w tym miejscu. Przywiązana, jak owieczka na rzeź. Nie była tego jeszcze świadoma. Jej myśli krążyły wokół nic nieznaczących zlepków wspomnień układających się w wyjątkowo nieskładny, niespokojny sen.
Przed ciemnością było światło.
Mdłe światło ulicznej latarni i lepka wilgoć potu pełzającego po karku. Zbyt gruba kurtka, którą miała na sobie, nie współpracowała z szybkim przebieraniem nogami. Zwolniła, aby nie ugotować się na twardo, chociaż chciała jak najszybciej wrócić z pracy do domu. Szła właśnie do jednej z wielu wiat osłaniających skromną ławkę, aby na przystanku autobusowym zaczekać na jeden z niewielu pojazdów, który z tych obrzeży miasta mógł zawieźć ją do domu położonego w centrum, ale nigdy tam nie dotarła. Cios, który otrzymała w tył głowy, nawet nie sprawił jej bólu, a po prostu brutalnie odciął ją od świadomości. Nie miała wrogów, a przynajmniej nie takich, o których mogłaby wiedzieć. Z natury była nie tylko pracowita, ale także dostatecznie łagodna, aby nie wplątywać się w niepotrzebne konflikty, toteż nawet nie miałaby kogo typować, gdyby spróbowała zgadnąć co się z nią dzieje.
We śnie wędrowała wciąż tą samą drogą. Długa, ciemna uliczka zakończona srebrną, powycieraną już od deszczu i słońca wiatą także i tym razem miała dwóch spacerowiczów. Charlotte słyszała za sobą kroki i instynktownie przyspieszyła. Nie wiedziała, że nie ucieknie już od swojego przeznaczenia, nieważne jak bardzo by się nie starała. Ktoś napisał to zakończenie za nią.

[roll=d4]


RE: Tajemnicza krypta - Thomas Avery - 07-22-2021

Tydzień przed wydarzeniem, Thomas ślęczał na Nokturnie gdzie szukał osobliwych zajęć dla ambitnego nekromanty. Szukał narządów, zmieniał narzędzia pracy, jakkolwiek by to nie brzmiało czegoś co pomoże mu w kontynuowaniu tych badań. Trafił na jednego człowieka, który znany był jako pracownik państwa Rosierów. Avery unikał używek, o ile nie znalazłby dla nich jakiegoś właściwego użytku, lecz taka postać na pewno nie umknęłaby marnemu dilerowi narkotyków. Przekazawszy Thomasowi wieść o Żniwach zainteresowało go do takiego stopnia, że postanowił wybyć z Trumbwood na spotkanie z Entuzjastami Magii Zakazanej. Nawet nie ukrywał, że taka organizacja wpadała w jego zainteresowania.
Państwo Rosier na pewno zwróciliby na Thomasa uwagę, choćby dlatego, że pamiętali iż jego ojciec był członkiem Śmierciożerców, a Elijah na pewno był członkiem tego stowarzyszenia. Thomasowi może będzie dane odkryć nieco więcej tajemnic ojca pomimo tego, że gardził nim nawet po śmierci.
Ukrywał swoje zainteresowania nekromancją. Podejrzewali zaś, że Thomas miał wybitne znajomości w arystokratycznym świecie i w dodatku zabił własnego ojca. Tym plotkom nie przysłuchiwał się dość mocno, bowiem wiedział, że ciała pana Avery'ego nikt nie zdoła znaleźć. Złowieszczo uśmiechnięty, w kaszmirowym, czarnym golfie i eleganckiej szacie czarodzieja pojawił się na Żniwach i od razu zwrócił uwagę jednego z członków wydarzenia. Trzymał w ręku dziwny drink, który nie wyglądał Thomasowi jak ognista whisky, ale przyglądał się twarzy i pryszczom tego ciekawskiego gościa. Zamlaskał nieudolnie, by wreszcie się odezwać:
To zamknięte spotkanie. Jeśli paniczowi życie miłe, radziłbym wrócić do domu.
Thomas złapał go dyskretnie za przedramię i ścisnąć tęgo, ale tak, by powstrzymać się od wyciągnięcia czegoś czym zrobiłby mu niemałą krzywdę.
Nie jestem byle paniczem, chłystku. Jestem tu, bo mnie zaproszono. Państwo Rosier na pewno będą zadowoleni z mojej obecności.
Oczywiście podejrzliwość w takich miejscach była pierwszorzędna. Nie należało ufać mętom takim jak Avery. Szczególnie, że każdy mógłby wbić szpilę w plecy nim ten zdąży w ogóle otworzyć usta. Zdecydowanie wolał należne mu traktowanie właściwe arystokracie z majątkiem tak wielkim jak ego.
Thomas puścił go, a jego mięśnie twarze rozluźniły się. Poprawił mu szatę i poklepał po barku. Uśmiechnięty znalazł się w towarzystwie Bellatrix Black, która z pewnością szukała sobie nowych wrogów. Kiwnął ku niej głową. Nie odezwał się zaś, bo nie czuł potrzebny konwersacji. Potrzebował zrobić nieoczywisty rekonesans, a krypta była wypełniona zamaskowanymi czarodziejami, których nie mógł jawnie zidentyfikować. Czuł na karku, że był obserwowany i należało zachować ostrożność nim polałaby się świeża, gorąca krew.
Krypta pachniała mokrym mchem, aż Avery poczuł gęsty katar, więc wyciągnął haftowaną, satynową chustkę, by wytrzeć nozdrza.



[roll=d3]


RE: Tajemnicza krypta - Antonin Dolohov - 08-01-2021

30 października 1980

Praca z tym śliskim wijem, Borginem, w końcu mogła mu się na coś przydać. Współwłaściciel jednego ze sklepów na Nokturnie, choć niegodny zaufania przez swą obrzydliwie służalczą naturę, wciąż pozyskiwał nowe informacje od swych licznych klientów o szemranej reputacji. Choć akurat starał się milczeć w sprawie przerażających go Entuzjastów Magii Zakazanej, których spotkania odbywały się nad ich głowami, utrzymywanie ich istnienia w tajemnicy przed własnym pracownikiem byłoby co najmniej niemożliwe. Wiadomości o przesiąkniętym czarną magią wydarzeniu prędko trafiły w posiadanie Dolohova, a wraz z nimi i świstek papieru wręczony przez jednego z członków czarnomagicznego ugrupowania. Reputacja Rosjanina już jakiś czas temu zaczęła go wyprzedzać i to właśnie ona zwróciła uwagę Entuzjastów, którzy tym małym gestem w postaci zaproszenia najprawdopodobniej chcieli pozyskać czarownika.
Był z natury ostrożny, jeśli wymagała tego sytuacja. Niestety w tym przypadku ciężko było mówić o jakiejkolwiek wiedzy o zbliżającym się, owianym gęstą mgłą wydarzeniu i tym samym trudno było ocenić potrzebę przygotowań. Jak wielu czarodziejów i czarownic pozyskało wiedzę o miejscu i charakterze wydarzenia? Jaki miał gwarant, że wszystkich zebranych łączyły podobne ambicje? Ryzyko było zbyt wielkie, postanowił więc zaufać swojemu dawnemu, równie przezornemu druhowi, który przestrzegał go tak licznie, jakby wciąż mieli naście lat. I dla niego wizyta u Madame Shrew okazała się być pomocna, jednak stać go było jedynie na napar delikatnie zmieniający jego zewnętrze – ciemne włosy na głowie, policzkach i szyi pokryły się rdzawym kolorem, a niebieskie tęczówki przybrały jasnozieloną barwę, teraz okalane godnym każdego naturalnego rudzielca, jasnym obramowaniem. Widząc się w lustrze, Dolohov wydał z siebie mało entuzjastyczny pomruk, by zaraz przykryć twarz maską gryfa, a czoło kapturem.
Igor czekał już na niego w umówionym miejscu. Bez trudu rozpoznał go po przebraniu, jak i po głosie, który wkrótce do niego dotarł.
To samo tyczy się ciebie, bracie – odpowiedział półgłosem w ojczystym języku. – A teraz poszukajmy tej wariatki – oczywiście miał na myśli pannę Black, która również miała zaszczycić ich swą obecnością. To nie tak, że nie mógł doczekać się jej towarzystwa. Zwyczajnie nie ufał jej niecierpliwej naturze, a kolejny z nich, zdekonspirowany ze Znakiem wypalonym w skórze, oznaczałby nic innego, jak poważne kłopoty.
Zbliżali się ku centrum, którym okazało się być zbiorowisko spętanych postaci. Cóż, musiały w jakiś sposób zasłużyć na swój obecny los, tym samym nie zapracowując na chociaż odrobinę współczucia. Uczestnictwo w wydarzeniu było jednak strzeżone przez kilku Entuzjastów, którzy najwyraźniej przeprowadzali selekcję. Karkarow poszedł przodem, po serii pytań przedostając się na drugą stronę.
Od kogo? – Padło z nieznajomych ust. Dolohov w odpowiedzi wyciągnął czarny jak smoła, śliski fragment pergaminu, który wręczono mu jeszcze u Borgina i Burkesa. Może ta dziwna wizytówka była w stanie posłużyć za bilet?
Kim jest Bóg Podziemi? – Po chwili ciszy padło kolejne pytanie.
Pewnie chcecie, żebym odpowiedział, że jest nim Hades – rzucił bez przekonania, które miało swoje podstawy we własnych przekonaniach, a nie w niepewności co do wypowiedzianych przez siebie słów. Każde wierzenie miało swojego boga podziemi, czemu więc ta grupka obrała sobie Hadesa za pana? Cóż, nie jemu oceniać. Przynajmniej nie teraz, nie na głos.


[roll=d3+1]


RE: Tajemnicza krypta - Mistrz Joker - 08-09-2021

Jednym z pierwszych, którzy się zbliżyli, okazał się mężczyzna z maską bizona. Został przepuszczony bez większych problemów. Zapewne osoba, która go sprawdzała, uznała, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Wskazano mu również miejsce, bo jak się okazało, każdy miał je mieć przed rozpoczęciem wydarzenia przez Mistrza Ceremonii, w którego jak doszło do kilku uszów, miał się wcielić sam Nestor. Może i istniało ryzyko, że zostaną odkryci i zdemaskowani przez pracowników Ministerstwa Magii, ale zebrana grupa zdawała się tym kompletnie nie przejmować. Mieli swoje święto. Święto, w którym podziały między nimi przestawały istnieć a nad całością czuwał jeden z najpotężniejszych bogów. Ten, który miał władzę nad śmiercią i chętnie przyjmował nowe dusze do swojego królestwa. Im bardziej były plugawe, tym lepiej. W końcu nawet syn Kronosa i Rei potrzebował sługów. Stworzeniem szczelin nie będzie problemem, gdy już całe polowanie się zakończy, a słodki smak zwycięstwa oznaczy usta spragnione uznania.
Adam w swojej masce, która przedstawiała jedną z magicznych odmian dzików, potencjalne skrzyżowanie zwykłego dzika z kołkogonkiem, nie miał zamiaru wychodzić z tłumu swoich kolegów. Wierząc w potęgę Boga Podziemi, uznawał, że tej nocy będzie bezpieczny, o ile tylko dostarczy mu potrzebnej ofiary. Posiadaczka białej maski węża umknęła zgrabnie przed podejrzeniami, ale jeszcze przez chwilę odprowadzało ją skonfundowane spojrzenie jednego z wierzących. Może i poradziła sobie słownie i wyszła na swoje, ale było w niej coś niepewnego. Coś niepokojącego. Miał przeczucie, że nie wszystko było tak jak powinno. Zdawała się być jak dla niego za bardzo niezdarna. Zaraz potem się otrząsnął, bo na więcej spostrzeżeń i tak nie miał czasu. Inni czekali na weryfikacje, a przecież zaraz mieli zaczynać.
Z ciemnowłosą sprawa nie była taka prosta i pozbawiona problemów. Jeden z członków Entuzjastów nie zdawał się być zachwycony słowami kobiety, a im bardziej się ona emocjonowała, tym bardziej marzył o tym, żeby zwyczajnie jej przywalić. Takich cwaniar jak ona znał na pęczki i jedna z nich była zresztą ważniejszą członkinią ich ugrupowania. Było to doprawdy męczące.
- Ach tak? To świetnie. Zrobisz więc furorę jako barmanka - był wyraźnie znudzony i nadal niechętny, żeby ją przepuścić. To, że zaciskała palce na różdżce, też nie robiło na nim wrażenia. Był przyzwyczajony i sam miał pod ręką swoją, żeby użyć w ramach jakichkolwiek trudności. Wystarczył mu byle powód, żeby uczynić to wydarzenie jeszcze ciekawszym. Jedna ofiara w tę czy we w tę...
- Część twojej garderoby, która trzyma twoje ubranie w całości i sprawia, że nie świecisz golizną? - jeszcze trochę i by przewrócił oczami. - Słuchaj, ja naprawdę...
W końcu poniekąd zmuszony przyjrzał się tej broszce, ale jego postawa złagodniała minimalnie. Ledwo zauważalnie.
- Aaa, Blackowie. Trzeba było tak od razu mówić, a nie zawracać człowiekowi dupę. No przechodź.
Kobieta ubrana jak jedna z żałobnic, bardzo łatwo przyciągnęła uwagę innych uczestników. Było to dosyć nietypowe przebranie, które spotkało się zarówno z aprobatą jak i ze wzmożoną podejrzliwością. Osoba, której zadaniem było poddanie jej weryfikacji, wyraźnie postawiła sobie na cel, żeby nie opuszczać magimilicjantki ani na krok. Podarunek został przyjęty i łatwo zaskarbił sobie przychylność jednego z odsłoniętych kapłanów Boga Podziemi.
- Ciekawe imię, Magajro. Tak się składa, że nieobce są mi Erynie, tak jak naszemu Panu - skomentował z dobrotliwym uśmiechem. - Wielka szkoda, że dopiero teraz nasze ścieżki ze sobą się krzyżują. Zapewne, gdybyśmy wcześniej mieli ze sobą okazję porozmawiać, zapamiętałbym. Persefona zapewne jest dumna, posiadając jeden z tak pięknych kwiatów w swym podziemnym ogrodzie.
Pozwolił jej się oddalić, ale nadal spojrzenie ześlizgiwało się po jej sylwetce, która nie miała jak przed nim całkowicie uciec. Nie, kiedy zamierzał się o to postarać. Hades musiał mieć dla niego jakiś plan, podskórnie to odczuwał, a ona musiała stanowić jego klucz. To nie mógł być przypadek.
Nietypowy ubrany jak na dzisiejsze wydarzenie czarodziej, przyciągnął oczekiwaną uwagę. Kilka osób z łatwością go rozpoznało i wymieniło ze sobą spostrzeżenia na jego temat. Skoro był na tyle śmiały, żeby przyjść bez żadnego przebrania, najwyraźniej był gotowy na zainteresowanie, z jakim mogło się to spotkać. Jeden z obserwatorów, słyszący o Averym to i owo, wyszedł mu naprzeciw. Trzymając flakonik wypełniony eliksirem wytrzymałości, chciał posłużyć dobrą radą, ale najwyraźniej nie spotkało się z aprobatą od strony nowoprzybyłego.
- Ej, ej, ale bez takich - rzucił, ostrzegawczo mierząc go spojrzeniem, które zelżało, kiedy wspomniano o Rosierach. Wszyscy przecież znali szalone małżeństwo Rosierów. Charles i Melody mieli się zresztą pojawić i to wkrótce, skoro szły pierwsze głosy mówiące o zbliżającym się Nestorze. Mało istotny członek Entuzjastów Magii Zakazanej przełknął ślinę i ostatecznie zamilkł, nie dodając nic więcej. Ostatnie czego by pragnął to podpaść tej dwójce. Dopiero jak Thomas się oddalił, zaczął dzielić się z podejrzeniami ze swoim towarzystwem. Avery nie wzbudzał zaufania i z całą pewnością należało się mu przyglądać. To, że przyszedł jako on, mogło świadczyć albo o wyjątkowej odwadze, albo o wyjątkowej głupocie. Nie było też żadnej pewności co do tego czy nie stanowiło to wszystko o podstępnym pomyśle ministerstwa.
Mężczyzna z maską gryfa natrafił na pewne trudności. Otrzymany fragment został porządnie sprawdzony pod różnymi kątami, a nawet kilkoma zaklęciami. Najwyraźniej coś w zamaskowanym Antoninie nie wzbudzało zaufania w starszym Entuzjaście. Nie znajdując niczego podejrzanego w wizytówce, skupił się na tym, co mężczyzna odpowiadał.  
- Bo jest nim Hades - odpowiedział z pewnym naciskiem. Nie podobał mu się ten ton. Ani trochę. - Więcej szacunku, albo sam skończysz przywiązany do kamienia, łajnojadzie. Dobra, zejdź mi z oczu i jeśli jest ci twoje nędzne życie miłe, to lepiej nie wchodź dzisiaj w drogę Perunowi. Z taką gadką to rozszarpie ci tchawicę, zanim zamachasz mu przed nosem tym nędznym papierkiem.
Posiadacz maski gryfa mógł więc przejść dalej i w tym samym czasie nastąpiło poważniejsze poruszenie a na schodach pojawiła się zaraz piątka czarodziejów. Pierwszy przeszedł szpetny mężczyzna bez maski, prezentując wszystkim swoją paskudną twarz z blizną przy lewym oku i z brakiem tego prawego. Z ostatnich schodków wykonał skok, lądując niedaleko Dorcas. Poruszył nozdrzami i przyjrzał się z uwagą jej masce.
- Będziesz w stanie dotrzymać mi kroku?
Zaraz za nim ruszyli pogrążeni w rozmowie mężczyźni. Oboje z maskami, gdzie jedna z nich przedstawiała czarno-białego jastrzębia, a druga sępa. Minęli większość zebranych, żeby przystanąć w okolicy Antonina.
- Ministerstwo nie będzie się dzisiaj mieszało. Wszystko załatwiłem. Jak zawsze.
- Tak właśnie myślałem. Nott raczej nie ma powodów, żeby ci odmawiać. Szczególnie w obliczu szykujących się zmian.
- O to możesz być spokojny, a teraz skupmy się na oczekiwaniu na Nestora. Zaraz powinien się pojawić.
Na samym końcu szła zakapturzona para. Kiedy jedna z ofiar się przebudziła i jęknęła z bólu podczas ich marszu, kobieta zaczęła się panicznie śmiać.
- Widziałeś ją? Widziałeś tę szlamę? Ale wywłoka. Szybką ją złapię, bardzo szybko. Pamiętasz jak ostatnio wspinalam się bez pomocy żadnych zaklęć po tej ściance? Pamiętasz?
Druga postać tylko pokiwała głową i zaraz wyciągnęła papierosa, żeby go odpalić od końca swojej różdżki. Kiedy w tłumie mignęła mu twarz Bellatrix wyłaniająca się spośród ciemnych loków, chwycił swoją towarzyszkę i niezwłocznie udał się w tamtą stronę.
- Dobrze cię widzieć. Masz już coś na oku?
- A może byś chciała coś dla wzmocnienia wrażeń? Akurat mam pod ręką coś odpowiedniego - wtrąciła posiadaczka czerwonych oczu, coraz ciszej się śmiejąc.
Niedługo potem na samym szczycie pojawiła się długo oczekiwany Mistrz Ceremonii. Nie miał maski, ale czaszkę kozła, która skutecznie broniła jego tożsamości. W szaroczarnych szatach stał i zwyczajnie z góry na nich wszystkich spoglądał.
- Przyszedł! Zaraz się zacznie! - niosły się głosy. - Należy się ustawić i przygotować. Zaraz się zacznie uczta!
Uczestniczy się przemieszczali, a kilka zamaskowanych czarodziejów wskazywało poszczególnym osobom nowe miejsca. Tym sposobem Igor znalazł się w pobliżu Bellatrix, Maxine przy Dorcas, Antonin przy Adamie Smicie, a Thomas przy kompletnie nieznanym mruku, którego wyraźnie nie wyszły zaklęcia transmutacyjne, jakich użył na swojej twarzy. Podczas tych zmian, niektórzy mogli dostrzec przedmioty, które spowijał mrok i kilka skrzyń. Żadne z nich nie było jednak w stanie ot tak zorientować się, co też takiego to było.
Mężczyzna, który wreszcie zaczął schodzić po schodach, raz za razem, kontrolnie, stukał swoim konturem, a kiedy kolejna przywiązana osoba się przebudziła i krzyknęła, jednym prostym ruchem, posłał w niej stronę falę, która zmiażdyła jej gardło. Nie była więc w stanie nic więcej wypowiedzieć.
- Pierwsza zasada, Nestorowi się nie przeszkadza - wymamrotała wyjąktowo blada kobieta, która kołysała się do przodu i do tyłu. Z całych sił zaciskała palce na wyjątkowo wysuszonym egzemplarzu ręki Glorii.


Walter, Dominic i Charlotte nadal nie odzyskali świadomości. Pozostawali błogo nieświadomi tego, co na nich czekało. Ich najgorszy koszmar. Co jakiś czas sprawdzano stan przywiązanych mugoli za pomocą szybkich zaklęć kontrolujących podstawowe funkcje życiowe. Robiono to po łebkach, ale ważne, że w ogóle robiono. Zresztą i tak nie mieli jak i dokąd uciec. Ich los był już przesądzony.



Możecie pisać tyle postów, ile uznacie. Pustaki nadal są możliwe, tak jak włączenie się poprzez stworzenie NPCa z trzeciej ścieżki. Można tworzyć NPCów także ze ścieżki drugiej i pierwszej, ale ci z pierwszej, mogą pełnić tylko rolę epizodyczną. Dam też taki cynk, że możecie spróbować coś ugrać na własną korzyść i jak najbardziej wchodzić w interakcje ze sobą lub z NPCami.

Czas na odpis jest do 14 sierpnia, około godziny 15:00. Jeśli coś się zmieni to was poinformuję.



Ugranie czegoś z NPCem bazuje na waszych działaniach i rzucie kością k25.


Osoby piszące z konta @Cień i wcielające się w postacie ze ścieżki drugiej, proszę o dopisanie ekwipunku NPCów w kolejnym poście.

Podaję mapę, żeby trochę ułatwić wam zorientowanie się w przestrzeni.


Należy też wykonać już teraz rzut k50 na pozycję startową na trasie. Jest to wymagane przez każdą osobę z pary. Wyniki będą ze sobą zsumowane.

Dla przypomnienia:
@Igor Karkarow + @Bellatrix Black
@Dorcas Meadowes + @Cień Maxine Scott (NPC)
@Antonin Dolohov + @Dorcas Meadowes Adam Smith (NPC)


PIERWSZA:
DRUGA:
TRZECIA:
ŚCIĄGA:



RE: Tajemnicza krypta - Cień - 08-11-2021


Sen dalej sklejał jej umysł. Zaklęcie, które na nią rzucono, było tak silne, że nie miała żadnych szans na wybudzenie się w tym momencie. Wszystko to, co przeżywała, wydawało się tak autentyczne, że jej serce przyspieszyło nawet poza projekcją. Napędzał je strach, który eksplodował w niej z mocą, o jaką by siebie nie podejrzewała. Kiedy senną rzeczywistość wypełniły mocne ramiona uniemożliwiające jej ruch, we śnie zaczęła krzyczeć, lecz szybko ten dźwięk stracił moc za sprawą zaklęcia. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Poruszyła się niespokojnie na tyle, na ile pozwalały jej więzy, ale nie zmieniło to nic w jej położeniu. Wciąż spała, jedyną różnicą stała się narastająca suchość w gardle, wywołana silnymi emocjami.

[roll=d4]


RE: Tajemnicza krypta - Dorcas Meadowes - 08-11-2021

Nie miała zbyt wiele czasu na dokładniejsze rozejrzenie się (i może dobrze, bo już w chwili obecnej miejsce to budziło u niej przerażenie zmieszane z obrzydzeniem – obrzydzeniem ludzkim okrucieństwem, które zdawało się nie mieć absolutnie granic), kiedy tuż obok niej, a w zasadzie na nią, naskoczył czarodziej o wyjątkowo szpetnej twarzy – i Dorcas cieszyła się, że ma na sobie maskę, bo poza tym, że mogła być anonimowa, przy okazji nie było widać ani jej twarzy, ani przerażenia czy zniesmaczenia na nim wymalowanego.
Nie miała pojęcia, o czym mówi ten zdziwaczały czarodziej, ale postanowiła grać w tę dziwną, pokręconą grę. Przywołała na usta wręcz siłą pewny siebie uśmiech, by odpowiedzieć z pewnością w głosie:
Nie mam co do tego żadnej wątpliwości.
I całe szczęście, że nie musiała się silić na dłuższą rozmowę, kiedy nagłe poruszenie tłumu powiedziało jej, że dzieje się coś ważnego. Odwróciła twarz w stronę, jak jej się zdawało, centrum samego wydarzenia, gdzie dostrzegła zamaskowaną postać.  Chociaż nie… Kiedy przyjrzała się lepiej, dostrzegła, że to, co miał na twarzy, to nie maska – a prawdziwa czaszka. Boże, co to za popieprzone miejsce i dlaczego jest tu tyle równie popieprzonych ludzi?
Nagłe zamieszanie i przemieszczanie się z miejsca na miejsce zepchnęło ją na bok (może to i dobrze), jednakże nadal znajdowała się w najbliższym towarzystwie i swojego bardzo urodziwego towarzysza, i kobiety, której wcześniej tutaj nie dostrzegła. Zatrzymała na niej wzrok na nieco dłuższą chwilę, przyglądając się dokładniej jej włosom oraz zdobiącej je koronie z martwych, ususzonych kwiatów. Część jej twarzy była przykryta woalką, jednakże Meadowes była prawie pewna, że skądś ją kojarzyła.
Świetnie. Kolejny znajomy sadysta. Jakby Smith nie wystarczał.
Mimo to, nie spuszczając z dziewczyny spojrzenia, skinęła jej głową, bo sądziła, że przywitanie się z towarzyszem będzie rozsądne i przy okazji utwierdzi jej pozycję wśród tłumu obcych ludzi. Po raz kolejny pożałowała, że nie zabrała ze sobą nikogo znajomego.
Później jednak swój wzrok zwróciła ku schodom, gdzie usłyszała dziwny stukot przebijający się przez jeszcze dziwniejszą i, zdawałoby się, nienaturalną ciszę. Ledwie zmarszczyła brwi, aby przyjrzeć się nieco lepiej mężczyźnie z czaszką kozła, za moment otworzyła oczy szerzej, kiedy ten wywołał falę, która zmiażdżyła najbliższej ofierze gardło.
Już wiedziała, że nie ma szans, żeby uratowała tutaj wszystkich. I chyba cudem będzie, jeśli uratuje sama siebie.
Po raz kolejny mogła tylko przeklinać swoją głupotę.

[roll=d50]



Adam Smith

Nie szukał tutaj towarzystwa. Zresztą, cichy głosik w głowie mówił mu, że nie powinno go tu być – chociaż nie wiedział, dlaczego. Ostatecznie stwierdził, że to jakieś śmieszne urojenia i zignorował je. Ale teraz nie był już wcale taki pewny, czy nie powinien zostać w domu.
Przemykał pośród tłumu ludzi kompletnie, zdawałoby się, niezauważony. Widział czarodziejów, którzy z niecierpliwością oczekiwali nadejścia Nestora i wymieniali między sobą różne komentarze – on jednak wolał trzymać się na uboczu. Przynajmniej póki co. Jeszcze nie chciał zmieniać miejsca swojej pracy, jeszcze wciąż za mało osiągnął, aby teraz z tego zrezygnować.
Ale nie umiał też zrezygnować z tego wydarzenia.
Stanął gdzieś na uboczu i dosłownie przypadkiem usłyszał tylko krótką rozmowę dwóch osób na temat tego, że Ministerstwo nie będzie się dzisiaj mieszało. Kolejny mężczyzna zadał pytanie, które właśnie chodziło po głowie również i jemu. Przysunął się odrobinę bliżej.
Dobrze rozumiem, że Nott już wcześniej mieszał się do… nas? – zapytał nieco przyciszonym głosem, który równie dobrze mógł zniknąć w tłumie, ale miał jednak nadzieję, że udało mu się przebić. Był naprawdę ciekaw. To by dało mu kolejne, ciekawe informacje i… może kolejną furtkę do poszerzenia kontaktów.
Dlatego poczuł lekkie ukłucie zawodu, kiedy podniecony szmer rozmów zwiastował przybycie Nestora. Ale zwrócił ku niemu swój wzrok z wyczekiwaniem.

Ekwipunek: różdżka, 20 sykli, scyzoryk

[roll=d50]
[roll=d25+3]


RE: Tajemnicza krypta - Igor Karkarow - 08-12-2021

Modyfikacjom uległ i jego wzrost, stanowiący szczególny wyróżnik Karkarowa wśród ludzi. U Anglików z ich nikłymi wymiarami było to szczególnie zauważalne. W samym Ministerstwie Magii nie szło go z nikim innym pomylić, biorąc pod uwagę jeszcze zarost, surowe rysy i złamany nos. Był niczym potomek olbrzyma, choć, z tego co Igorowi było wiadomo, żadnego nie miał w rodzinie. Sam Antonin, niebędący przecież taki niski, nie mógł się pod względem wysokości z nim równać. W ramach dzisiejszego święta stał się inną wersją siebie. Od zawsze był wyjątkowo czujny i ostrożny, znając cenę, jaką przychodziło czarodziejom zapłacić za lekkomyślność. Niejednokrotnie skutki niemądrych sytuacji obserwował w rodzinnym kraju, zarzynanych bez cienia litości najlepszych przedstawicieli wysublimowanych dziedzin magicznych swojego pokolenia. Ich zastygnięte z przerażenia twarze były gorzką lekcją, sporadycznie wracającą do niego w najgorszych momentach. Z pomocą paska zamierzał zadbać o modyfikację swojego głosu. Im mniej poszlak, które mogły kogoś obcego do niego doprowadzić tym lepiej.
- Yesli tebe nuzhno - padło jako ostatnie, niczym ponury żart na wspomnienie kobiety. Dotychczasowe kontakty z nią przyprawiały go o ból głowy, ale z uwagi na znacznie Black w szeregach Czarnego Pana i krew pozostało mu jedynie się pilnować z częścią komentarzy. Tak w miarę. Biorąc pod wagę tendencyjność czarownicy do działania bez konkretnego planu i oddawanie się pierwszym lepszym bodźcom, Karkorowa w najmniejszym stopniu nie dziwiło podejście jego przyjaciela. Gdyby mógł wybierać, do Bellatrix nie podchodziłby bliżej niż na odległość potężnego wzdłużnika.
Oczekiwanie na Antonina zostało przerwane, bo zaraz musiał się przemieścić w inne miejsce. Nie zdążył się upewnić czy Dolohov przeszedł dalej, ale znając jego możliwości, Igor zgadywał, że sobie poradził. Jak zawsze. I że potem jakoś się odnajdą w tym tłumie, kiedy już przystąpią do faktycznego świętowania. Przystanął na uboczu tymczasowo, ze znużeniem obserwując rozmowę Bellatrix, nie trudno było się zorientować, że to ona, z Rosierami. Tych z pomocą swojej spostrzegawczości rozpoznał od razu. Miał głowę do szczegółów, a ci cudacy mieli charakterystyczne gesty i praktycznie zawsze pojawiali się i działali razem. Ciekawe czy działali tak 24 godziny na dobę. Rozdrażnienie wiedźmy nie wskazywało na nic dobrego, dlatego zapobiegawczo przybliżył się do nich. Wiedział, że jeśli dobrze to rozegra to będzie mógł coś dla siebie ugrać. Zdecydowanie wolał być ubezpieczony, biorąc pod uwagę siłę Nestora, którą ten właśnie im zaprezentował. Ani drgnął, ale potrzebował momentu, żeby móc zadziałać konkretniej. Przyuważył parę elementów, ale na razie to pozostawił. Ukryty za maską bizona skoncentrował się na prezencji pary, która była mocno powiązana z ugrupowaniem odpowiedzialnym za Żniwa.
- Widzę, że jesteście w formie. Jak interes? Rozkwita? Zapewne wiecie wszystko, co trzeba o naszym dzisiejszym spotkaniu, co? Kogo jak kogo, ale was pewnie Nestor wprowadził w więcej szczegółów… a może powinienem pytać Peruna? - ukryta drwina łatwo odnalazła drogę. Atakował tam, gdzie spodziewał się, że może zaboleć. Widział niekiedy ich reakcje, przejawiany głód i to nie tylko ten narkotykowy. Szczególnie teraz nie można było iść na żadne skróty. Może przed tym jak będą musieli przejść dalej, dowie się jakichś konkretów. Nie stawiał na delikatność i słodycz, nie w tym przypadku. Igor wiedział, że z Rosierami na niewiele mu się to zda. Początkowe tempo nie było satysfakcjonujące, ale liczył, że wkrótce ulegnie ono zmianie.


Będę na pewno urabiał jednego z NPCów i to się zobaczy jakiego. Pewnie coś wykorzystam, ale później będę ogarniał, co konkretnie.
[roll=d25+3]

No i na miejscówę z Bellatrix Uśmiech zagłady Jaki żal. Dodam to 3 z bonusów.
[roll=d50+3]



Walter nadal tkwił w swoim śnie, błogo nieświadomy sytuacji, w jakiej się znalazł. Susan wreszcie przyniosła swoje danie, a on był po telefonie do Penny i rozpływał się nad uroczymi dołeczkami kobiety. Chodziła mu po głowie i to jeszcze jak, ale obawiał się, że ponownie przegra z Teddym i to na pewno była jego sprawka, że tak się czuł. Pewnie włożył mu kostki lodu do łóżka i przeniósł go na fotel, który… zaraz, zaraz. Fotel? Jaki fotel? I czyje były te głosy wokół niego? Nie kojarzył żadnego z nich. Dodano mu czegoś do tamtej kawy? To miał być dowcip, tak? Jak nic to zostało ukartowane! No niech on tylko się obudzi to poka… Krzyk. Skąd był ten przeraźliwy krzyk? Coś działo się z Susan lub z Penny? Musiał im pomóc!
Sprzedawca żaroodpornych pojemników przebudził się znienacka i tylko to, że był przywiązany, pozwoliło mu utrzymać się w pionie. Ciemność, zamaskowane postacie, poruszenie i inne przywiązane osoby, które znajdowały się w jego pobliżu, sprawiały, że czuł się tak, jakby to był sen, a właściwie koszmar. Nic nie wydawało się rzeczywiste, nawet ten chłód oraz księżyc i gwiazdy na niebie. Nie był w stanie się poruszyć ani nic powiedzieć. Ciało paliło i wyczuwał promieniujący ból z tyłu głowy. We własnej twarzy nie miał czucia. Z trudem powstrzymywał się przed krzykiem, jawnym sprzeciwem wobec tego, co miało miejsce i zachowania tych potworów, bo ludźmi Walter nigdy by ich nie nazwał, skoro niektóry z nich jawnie wykazywali radość z torturowania niewinnych obywateli takich jak on. Bo przecież niczego nie zrobił, a na pewno niczego, co by mogło tłumaczyć zaistniałą sytuację. Z trudem oderwał wzrok od kałuży krwi znajdującej się w zasięgu jego wzroku i skoncentrował się na drzewach. Między nimi znajdowało się światło! Nikłe, ale nadal! To mogła być jego szansa, pamiętał lekcje harcerstwa i rady własnego ojca. To była jego szansa.

Dla Waltera na przebudzenie na razie.
[roll=d4]

Iksde. To lecimy. Z karą. Zorientowanie się w sytuacji.
[roll=d6-2]

@Bellatrix Black @Antonin Dolohov


RE: Tajemnicza krypta - Antonin Dolohov - 08-12-2021

Nie wyglądało na to, aby słowa rozdrażnionego Entuzjasty zrobiły na Dolohovie jakiekolwiek wrażenie. Gdyby jego twarz nie była osłonięta maską, nieznajomi byliby w stanie dojrzeć grymas.
Aha. Oczywiście – odpowiedział zupełnie bez przekonania, nie odmawiając sobie sarkastycznego tonu. Najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy komu tak naprawdę grożą, ale nie zamierzał ich uświadamiać. W końcu mijałoby się to z celem przy tej całej maskaradzie. Odzyskał swój bilet i poszedł w ślad za Igorem, któremu wcześniej udało się przekroczyć kontrolę.
Przesunął spojrzeniem po zgromadzonych, którzy w międzyczasie zaczęli napływać na miejsce ceremonii. W dość ciekawym kontekście padło też nazwisko Ministra Magii. Czyżby o wszystkim wiedział? A może poznał jedynie okrojoną, albo ugrzecznioną wersję?
To jakie zmiany idą z tym w parze? – Wtrącił się w rozmowę. – Myślałem, że jedyne polowania, które go interesują, to te urządzane na wychudzone smoki.
Wkrótce wśród oczekujących rozniosły się głosy, jakoby Nestor miał zaszczycić ich swoją obecnością. Rosjanin uniósł wzrok i sprawnie zlokalizował mężczyznę, o którym mówiono. Nie było to wymagające zadanie, chyba jako jedyny zaopatrzył się w dość naturalną, bo stworzoną z czaszki maskę. Jednak od tajemniczej postaci, Dolohova ciekawił bardziej dzierżony przez nią kostur. Czy był potężniejszy od przeciętnej różdżki?

[roll=d50-1]

[roll=d25-3]


RE: Tajemnicza krypta - Bellatrix Black - 08-14-2021

Chociaż nie bez przeszkód to kobiecie udało się dostać na teren owej "imprezy" Chociaż świat bez sprzecznie zaczynał się z każdym kolejnym dniem coraz bardziej zapadać to Bellatrix ku swojej wyraźnej uldze odkrywała, że nazwisko Black nadal coś znaczy w świecie czarodziejów i użyte w odpowiednim momencie staje się niemal uniwersalnym kluczem, który otwiera większość drzwi. Przeszła więc szybko wchodząc jeszcze bardziej w tłum ludzi oczekując z wyraźnym napięciem na to co wydarzy się dalej. O samych żniwach nie wiedziała wiele. Posiadła, jedynie jakieś nikłe informacje, które przekonywały ją, że nie będzie się nudzić. Wśród tych informacji znajdowało się również wiele plotek, których prawdziwość miała być właśnie teraz przez nią samą zweryfikowana.
Teraz jedyne co jej pozostało to czekać na rozwój wydarzeń, chociaż dłoń sama rwała się już do różdżki a sama Bellatrix przestępowała z nogi na nogę zupełnie tak jak małe dziecko, które nie mogło się doczekać czegoś na co czekało niezwykle długo. Jej niecierpliwość została, jednak w pewnym momencie ugaszona, kiedy dostrzegła jak w jej stronę zmierza dwójka czarodziejów, którzy wcześniej byli widziani wśród nowo przybyłych gości...a przynajmniej tak Bella przypuszczała. Skierowała na nich wzrok i przymrużyła oczy.
-Nie przypominam sobie, abyśmy byli na "TY"- Zaakcentowała wyraźnie swój sprzeciw dla takie uchybienia. Szybko, jednak zrozumiała, że nie każdego może traktować tak samo jak innych czystokrwistych czarodziejów (a i nawet ich często traktowała jako tych gorszych) Nie mniej wzmianka o tym, że owa kobieta była w posiadaniu czegoś specjalnego sprawiło, że czujny wzrok Belli został od razu na nią skierowany.
-Zależy co to- Odparła dość obojętnym tonem eksponując przy tym jednocześnie broszkę, która jasno świadczyła o tym kim jest jej właścicielka

[roll=d25]

[roll=d50-1]


RE: Tajemnicza krypta - Cień - 08-15-2021

Maxine
ekwipunek: różdżka, pistolet cz 75, zapalniczka i paczka papierosów

Zauważyła, że jej nietypowy strój oraz imię, którym się przedstawiła, przyciągnęły uwagę selekcjonującego uczestników wydarzenia mężczyzny. Jeszcze nie wiedziała, czy to dobrze. Czasem ściągnięcie na siebie atencji jednej ze wtajemniczonych osób działało na korzyść, czasem wręcz przeciwnie… Tylko czas mógł pokazać, jak było tym razem. Skinęła tylko nieznajomemu głową i oddaliła się, powstrzymując się od obejrzenia za siebie. Nie miała ochoty wdawać się w pogawędki, nie, zanim zorientuje się lepiej w okolicy oraz sytuacji.
Starając się przemieszczać pewnym siebie, stonowanym krokiem, przepychała się pomiędzy zamaskowanymi postaciami tak długo, aż wreszcie dotarła w pobliże Dorcas. Kobieta spojrzała na nią i Max nie zamierzała zrezygnować z okazji, aby nawiązać z nią kontakt. Wiele się nad tym nie zastanawiając, również skinęła jej głową i wyplątała z włosów zasuszonego irysa. Nie miała zielonego pojęcia, czy aurorka ma jakiekolwiek pojęcie o mowie kwiatów, a biorąc pod uwagę wieloznaczność tego, który jej wręczyła, nawet w takim wypadku mogłaby się spotkać z niezrozumieniem, ale musiała przynajmniej spróbować.
W tym momencie wylądował obok nich jakiś potężny mężczyzna o niezbyt przyjemnej aparycji, zwracając się bezpośrednio do Meadowes, co lekko skonfundowało Max. Wycofała się kilka kroków i postanowiła uważnie przysłuchać się rozmowom, które toczyły się dookoła. Istniała przecież szansa, że dowie się czegoś ciekawego, nawet jeśli nie bezpośrednio związanego ze sprawą. Chłód ukrytej pod połami luźnej szaty broni pokrzepiał, choć nie miała pojęcia jak pomóc niewinnym ofiarom, a sytuacja z minuty na minutę stawała się coraz gorsza. Czy można było mieć nadzieję, że nie są tutaj z Dorcas same i służby bezpieczeństwa tylko czekają na sygnał, aby rozpocząć odbijanie zakładników? Wątpliwe. Zamiast aurorów pojawił się jakiś mężczyzna w czaszce kozła i wnioskując po reakcji tłumu, obrzędy się rozpoczęły…

Dominic

Nadal spał, odurzony, słaby, walcząc z koszmarami. Zniknęło gdzieś światło i anioły. Skończyła się ekstaza. Został sam, w ciemnościach, beznadziejnie zaciskając palce na różańcu. Miał wrażenie, że bez pomocy niebiańskich istot tonie coraz głębiej we wszechobecnej pustce. W przypływie woli walki szarpnął się, ale więzy, które go trzymały, były zbyt silne. Chciał się modlić, ale nie mógł znaleźć słów żadnej z litanii. Po jego twarzy zaczęły spływać łzy, z czego nie zdawał sobie jednak sprawy. Wiedział tylko, że wypełnia go przeraźliwy smutek i pustka.


Max
[roll=d25-1]
dla pary
[roll=d50]

Dominic
[roll=d4-1] (+1-2)


RE: Tajemnicza krypta - Mistrz Joker - 03-13-2022

Charlotte nie miała szans na szybką pobudkę, tak jak duża część innych przetrzymanych ofiar, w tym i Dominic. Ich ruchy były ograniczone, a odczuwany podskórnie niepokój się wzmagał. Jedynie Walterowi udało się przełamać rzucony urok i spróbować dostrzec wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Noc taka jak ta zupełnie nie sprzyjała zebraniu myśli, ale jakoś namierzył wątłą nadzieję między drzewami. Migoczące światełko. Może to miało stanowić odpowiedź? Należało tylko czekać na dogodną sytuację, bo patrząc po tym, co działo się wokół niego, istniało duże prawdopodobieństwo, że go nie wypuszczą.
Nestor nie wyglądał na takiego, komu dało się podskoczyć, a na pewno nie bez przygotowania. Aura wokół niego za silna. Kobieta z wysuszoną ręką Glorii padła posłusznie na kolana, spoglądając na niego w niemym zachwycie wymieszanym ze strachem.
Zebraliśmy się tutaj, żeby uczcić coś nadzwyczajnego. Nasze tradycje, tęsknoty i ambicje, ale przede wszystkim wolność. Osoby, które zostaną poświęcone są wyjątkowe. Wyjątkowe z tego względu, że zboczyły ze swojej dotychczasowej drogi, oddając się swoim najgorszym instynktom. Cóż, pewnie zastanawiacie się, o co chodzi, więc pozwólcie, że nakreślę w dużym skrócie - głos Nestora, choć wydawał się delikatny i dźwięczny, miał w sobie sporo mocy i wiary. - Ta kobieta sprzed chwili zamordowała swoje nienarodzone dzieci. Wielokrotnie. Jedno z nich było nawet spłodzone z człowiekiem zmieszanym z goblinem. Dalej, ten ksiądz, rozbił kilka rodzin i chronił gwałciciela. A ta pozornie niewinna dziewczyna? Niech nie zmyli was jej wygląd  - przystanął kosturem wskazując na Charlotte. - Doprowadziła własnych rodziców do ruiny z egoistycznych pobudek, a następnie przestraszona z powodu użycia magii przez rannego mężczyznę, wskazała naiwnie mordercy położenie. Mugolowi z bronią. Uświadomionemu, że nasz świat istnieje.
Przerwał i skierował swe zamaskowane oblicze w stronę Waltera.
- Ten tutaj zaś śledził i narzucał się czarownicy, pomimo wyczyszczonej przez nią wcześniej pamięci. Kobieta w następstwie popełniła samobójstwo po tym jak zaczął włamywać się regularnie do domu, w którym mieszkała i grozić jej dziecku. Skargi do Ministerstwa Magii nic nie dały. Nie zdążyły.
Przerwał, wpatrując się w każdego z nich z osobna. Maski tańczyły w wątłym świetle, tak jak i przywdziane przebrania. Przynajmniej przez większość obecnych, bo niektórzy zdawali się być na tyle śmiali, że przyszli wystarczająco odsłonięci, żeby móc ich ewentualnie zdemaskować. Nadszedł czas, żeby zająć pozycję i nareszcie rozpocząć ich długo oczekiwane święto. Opadły sznury, a zaklęcia przestały działać. Wystarczył jeden ruch kostura.
- Możecie ruszać. Sprawdźcie, czy dacie radę uratować swoje życia. Dostajecie 30 minut. Czas start - pojawiła się znienacka wielka klepsydra, która rozpoczęła odliczanie. Przerażeni mugole w popłochu, jeden przez drugiego, wystrzelili do przodu, nie bacząc na posiadane rany i nieprzyjemne reakcje wykończonych organizmów.   
- Sprawdzimy, da - zarechotał mocno owłosiony mężczyzna, znajdujący się niedaleko Dorcas. Wiatr był na tyle mocny i przydatny dzisiejszej nocy, że smród, jaki mu towarzyszył nie był uciążliwy. - Wygraj lub przepadnij.
Dodał na sam koniec, zanim położenia wszystkich zebranych nie uległy zmianie.
Jasnym stało się, że jeden z kapłanów Boga Podziemi nie zamierzał odpuścić ot tak Maxine. Wzrokiem do niej wracał, upewniał się, gdzie wylądowała i zrobił wszystko, żeby nie być od niej za daleko. Fascynowała go Magajra, tajemnica, którą kryła. Wzniecała w nim płomienie ciekawości. Z kieszeni wyciągnął figurkę cerbera, która pod wpływem jego dotyku ożyła.
- Śledź ją i wskaż mi później ścieżkę do niej - wyszeptał do miniaturowego trójgłowego psa, który mruknął w odpowiedzi i wskoczył w zarośla nieopodal Maxine i Dorcas. Zakryta koronkową woalką magmilicjantka wyłapała jak nieprzyjemnie wyglądający osobnik, z którym wcześniej rozmawiała jej dzisiejsza partnerka, wspomina o skorzystaniu z zasadzki, żeby sobie pomóc.  Zamierzał po to sięgnąć zaraz po tym jak oddalają się od kamiennego kręgu. Był jeszcze odrobinę nerwowo zachowujący się mężczyzna, który co jakiś czas się rozglądał, ściskając w dłoni cudaczne pudełko. Po tym jak przyuważył Maxine, schował je pospiesznie do kieszeni.
Antonin pojawił się wcześniej, jeszcze przed przemówieniem Nastora, ale dopiero po nim udało mu się uzyskać odpowiedź.
- Zmiany same w sobie. W organizacji i dokumentacji. Sam Minister nie jest zaangażowany w Żniwa i wedle moich informacji nie był - wzrok wymykający się przez otwory wykonane w masce, kojarzące się z błękitnym niebem, wskazywały, że nie było mowy, żeby o tym nie wiedział, gdyby sytuacja przedstawiała się inaczej. - Proponuję, żeby z plotek przejść do konkretów. W końcu dzisiejsze spotkanie ma swój cel. 
Co do Adama, miał on dzisiaj wyjątkowe szczęście. Wtrącił się w momencie, kiedy mógł jeszcze coś ugrać.
- Nie sam Nott, co Ministerstwo Magii i poprzedni Minister. Wszyscy wiemy, jaki był Rokkur - odpowiedział mu posiadacz maski sępa. Zaśmiał się krótko. Tym razem ubiegł jastrzębia. - Czyżbyś był nowy? Sporo przed tobą. Dobra rada, nie węsz tu za bardzo w kwestii Ministerstwa, bo możesz się nieprzyjemnie zaskoczyć. I nie mówię tego w złej wierze. Skądże znowu.
- Jakbyś śmiał - wtrącił uprzejmie jastrząb, nie spuszczając wzroku z Nestora. - Zaraz będzie trzeba ruszać. Sięgnijmy po broń, póki jest w czym wybierać.
Adamowi została wręczona utkana z pajęczyny akromantul sieć. Najwyraźniej mężczyzna sęp postanowił być dzisiaj wyjątkowo hojny. Sam sięgnął po dłuższe ostrze, a jego towarzysz postawił na barwiącą, wypuszczającą toksyczną substancję pułapkę. Dla Antonina nic nie pozostało.
- Zawsze się możecie podzielić - dodał na odchodne sęp przed ruszeniem za swoim towarzyszem.
Para, która skierowała się w okolice Bellatrix, a przede wszystkim czarownica o czerwonych oczach, nie wydawała się zadowolona.
- No wiesz co! Mnie nie poznajesz?! Mnie? A o wspólnym myszkowaniu u Malfoyów już nie pamiętasz?! W jednej sprawie działamy! W jednej - ostatnią uwagę dodała ciszej i znowu zaczęła się histerycznie śmiać. Przejęła od swojej drugiej połówki papierosa i zaciągnęła się z szerokim uśmiechem. - Istny specjał. Z jednej strony fan-ta-sty-czny odlot, a z drugiej ogłupiacz dla tych ścierw. Będą wypluwać własne płuca, mówię ci!
- No, no. Jest tak jak mówi. Jesteśmy z tego dumni - pokiwał głową mężczyzna, odpalajac następnego papierosa. Bez zbędnego przejęcia. 
- Borgin sporo ułatwił, żeby zostało to skonstruowane zgodnie z naszą wizją. Jeden z skarbów Beatrice Cenci. Nie żeby miał jakiś wybór - wyszerzyła się blada koścista kobieta. Wyciągnęła rękę i podała Bellatrix drobny upominek. Zardzewiały pierścień o białym przytlumionym zdobieniu. - Niech cię nie zmyli jego prezencja. Prawdziwe cudeńko. Włożysz, poruszysz do przodu i do tyłu palcem, a wystrzeli do twojego nosa smakołyk, który doda ci przyspieszenia. A jeśli pragniesz potraktowania tym ofiary to wystarczy przyłożyć im go do ust. Kilka minut i fantastyczne efekty.
Po pojawieniu się Igora, wymieniono kilka plotek i ponownie wychudzona czarownica się roześmiała.
- Nie mogło być lepiej. Rozkwitamy z dnia na dzień. A co do spotkania, same ekscytujące warunki. Zobaczysz na drodze.
- Oj tak, zobaczymy wszyscy. Nestor dba o to, żebyśmy się nie nudzili! Ale jeszcze jedno słowo o tym... ych... to zadbam o stworzenie z ciebie pokarmu dla jednego ze zwierzątek naszego Mistrza - wymruczała, zacierając zawzięcie ręce. Już nie szczerzyła się tak wyraźnie. - I dla twojej informacji wiemy. Wiemy sporo. Także o tym, że możemy mieć niechciane towarzystwo. Śmierdziutkie zdradzieckie mięsko. Nestor też to przewidział. Złożył u nas pokaźne zamówienie.
- A więcej to ci wiedzieć nie trzeba i na tym zakończymy tę rozmowę - pociągnął swoją roześmianą żonę za sobą.
Nikomu się nie spieszyło. Klepsydra była nieubłagana, ale nie warto było próbować działać przeciw niej i Nestorowi. Wiedzieli, że czekania się nie uniknie, a dobre przygotowanie to połowa sukcesu.



Maksymalna ilość rzutów w tym etapie na jedną postać goniącą jedną ofiarę lub uciekającą przed oprawcą to 5. Mistrz Gry za dobre wykorzystanie umiejętności lub ekwipunku może ten limit zwiększyć.

Maksymalnie 3 rzuty wypadają na 1 posta.


Rozpoczyna się polowanie. Rozpoczynają posty 3 ścieżki - jeśli z jakiegoś powodu któryś z graczy od @Cień postanowi zrezygnować z sesji, niech da znać. Nie będę ścigać @Rhys Travers, także rzut wykonam już tutaj za niego. Żeby się schować należy mieć 3 udane rzuty kością k100, konkrenie to wyższe od rzutów polującego.

Później będą posty i rzuty 1-2 ścieżki. Żeby złapać ofiarę należy mieć 3 udane rzuty kością k100, konkretnie to wyższe od rzutów ofiary. Można potem spróbować zyskać nową ofiarę. Jeśli duety postanowią ze sobą pracować w łapaniu 1 celu naraz, zyskująć +10 do swoich rzutów i ich sukcesy też się ze sobą łączą (przykład: postać A i postać B próbują złapać postać C. Postać A ma jeden sukces, postać B ma dwa sukcesy, a postać C ma jeden sukces. Kończy się to więc zwycięstwem połączonych sił postaci A i postaci B).

Na Żniwach nie używamy różdżek przeciwko ofiarom. Możemy nimi wpływać na otoczenie, utrudniać/ułatwiać ucieczkę lub wspomóc się w łapaniu mugoli, ale samo zadawanie ran i cierpienia powinno zostać wykonane za pomocą innych przedmiotów. Przyda się wykorzystać to, co macie w ekwipunkach lub sięgnąć po różne inne metody. Do wyboru do koloru, niech Wasza kreatywność nie czuje się ograniczona.

W przypadku złamania tej zasady, liczcie się z konsekwencjami.

Ale zanim nastąpi możliwość 'zabawy' z ofiarą, należy ją złapać (mieć 3 sukcesy). Umożliwienie jej ucieczki lub też schowanie się, będzie należało od specjalnych kości.
Są one rozpisane przy adekwatnych ścieżkach.

Uciekanie ofiar, ich reakcje i tak dalej opisujecie sami. Nie dotyczy tych NPCów, którzy zostali wykreowani przez graczy (@Cień i @Igor Karkarow). Inna sytuacja ma się z NPCem Charlotte Williams, który automatycznie trafia pod opiekę pary, której została 'przydzielona'.

Na bieżąco będą dodawane urozmaicenia do tego etapu. O każdym takim dodatku czy do tego posta czy do kolejnych, będę informować.

Wykorzystanie ekwipunku wymaga pogrubienia, żeby nie było wątpliwości.

Jeśli ktoś uzna że posiadana przewaga/zawada powinna zostać ujęta niżej to niech napisze na PW.




Pierwsza ścieżka:
Druga ścieżka:
Trzecia ścieżka:


Ściąga:



RE: Tajemnicza krypta - Igor Karkarow - 03-13-2022

Nie było czasu, bo i jego przemiana miała swoje ograniczenia. Pamiętał o słowach rzuconych przez Shrew. Zakodował, że eliksir maskujący działał do 10 godzin i to pod warunkiem, że nie zostanie trafiony żadnym rozpraszającym urokiem. Taki chwyt odbierał każdą godzinę, kurcząc możliwości nowej tożsamości. Była jeszcze maska. Jego maska bizona, ale i ona mogła stać się niczym wobec przeciwności losu. A to, że takowe się pojawią, Karkarow nie wątpił. W najmniejszym stopniu. Pozostało żywić również nadzieję, że Antonin da sobie radę sam, na własną rękę. Czarnoksiężnik, choć przecież dawno był już pełnoletni, w jego oczach pozostawał tym samym szczupłym chłopakiem poznanym w Durmstrangu. Beztroskie wspomnienia.
Zaraz się opamiętał, bo z Entuzjastami nie było żartów. Jako jeden z nich, choć nadal był 'świeży' w ich szeregach, zdążył dobrze zapoznać się ze specyficznością większości członków i z emocjami, jakie wzbudzał w nich Nestor. Nestor, którego Igor nie miał okazji porządnie poznać, obserwując jego poczynania zaledwie jako bierny obserwator. Ponownie przyszło mu spełniać tę rolę, przysłuchując się słowom przemówienia czarodzieja ukrytego za czaszką kozła. Nie zdradził żadnej z emocji, zupełnie z nich wyprany. Takim właśnie powinien być. Nieczułym. Liczyło się święto i magnetyczna siła płynąca od Nestora. Igor uznawał tę charyzmę i padające słowa, które miały wywołać adekwatne reakcje publiczności. Żniwa należało rozpocząć.
Z ukosa spojrzał na Bellatrix, kiedy rozpoczęło się odliczanie. Zamierzała czy nie zamierzała współpracować? Czy gra zespołowa wchodziła w jej możliwości? Powątpiewał, słysząc od innych popleczników Czarnego Pana opinie na jej temat. Chciał się mylić, ale nie miał żadnej gwarancji, a zaufanie w stosunku do innych i tak miał mocno ograniczone. Musiał przemyśleć każdą z opcji. Na słowa wychudzonej Rosier, rzucił jej sceptyczne spojrzenie, ale nie dodawał więcej, widząc, że się nakręcała. Było to zbędne w obliczu polowania. Pozyskane informacje jednakże mu się przydały. Dodał jeden do jednego i liczył, że wynik okaże się prawidłowy. Zgodny z jego pragnieniami. Nie miał zamiaru zatrzymywać obłąkańczego małżeństwa i zamiast tego zainteresował się tym, co robiła Black.
- Ruszę pierwszy. Jeśli chcesz działać wspólnie to po prostu do mnie dołącz - przeszedł do konkretów, sięgając po swój ekwipunek i odkrywając zniknięcie zestawu swoich haków. W duchu przeklinając, oczywiście po rosyjsku, wszechobecne złodziejstwo, wyciągnął linę, miętowe dropsy i czarodziejską taśmę. Improwizacja była najlepsza, a z takimi przedmiotami powinien sobie spokojnie poradzić. Dropsy były na tyle twarde, że same w sobie mogły narobić porządnych szkód. Przebiegnął kawałek trasy, wykorzystując swój wyostrzony wzrok. Wyłapał kilka zgniecionych gałązek, co zapowiadało się obiecująco. W razie czego wzmocnił linę taśmą, po czym do jej końca przymocował parę miętowych dropsów, tworząc istny bijak. Zadowolony z broni przypominającej kiścień, poszukał jeszcze porządnej gałęzi, mogącej wzmocnić skonstruowane cacuszko.
- Chodź, chodź, stervo - zachęcił głośno, ofiarę, która pewnie znajdowała się niedaleko.


Raz:
[roll=d100]

Dwa:
[roll=d100+10]

Trzy:
[roll=d100+10]



Nie był w stanie tego słuchać, bo czuł narastające napięcie i sprzeciw. To nie było tak! Nie mogło! Chciał krzyczeć, rzucić się na tego potwora gołymi rękoma, ale wiedział, że na zwycięstwo były marne szanse. Trząsł się z zimna i z odczuwanych emocji, próbując zebrać się do kupy, ale było ciężko. Miał trudności z oddychaniem, ale nie mógł się poddać. Musiał przetrwać. Dla Penny, dla Teddy'ego... dla Susan. Może mieli ich wszystkich? Może coś im groziło ze strony tych psychopatów?! Po nagłym uwolnieniu go Walter wykorzystał zyskany czas i wystrzelił do przodu. Dokładnie w stronę migoczącego światełka. Najpierw się przewrócił, a następnie czołgał się, chcąc dostać się pomiędzy przewrócone drzewa. Czekał nasłuchując, czy na pewno mógł się bezpiecznie podnieść.

Raz:
[roll=d100+3]

Dwa:
[roll=d100+5]


RE: Tajemnicza krypta - Bellatrix Black - 06-14-2022

Ustawiła się przy jednym z kamieni zaraz obok Karkarowa i spojrzała na niego z ukosa z przebłyskiem wyraźnego wstrętu i zniesmaczenia. Nie potrzebowała nikogo do pomocy, była Bellatrix Black, jedna z wierniejszych sług Voldemorta. Nigdy by się nie zniżyła do obcowania z człowiekiem takim jak Karkarow. Nie odpowiedziała więc na jego zaczepkę i dość luźną propozycję współpracy. Chciała ofiarę dopaść sama i sama rozkoszować się jego wrzaskiem, kiedy będzie zadawać mu ból.
Ofiary zostały uwolnione i korzystając z okazji jak te króliki rozbiegły się na różne strony, chcąc znaleźć dla siebie jakieś bezpieczne miejsce, w którym mogłyby przeczekać całe to zamieszanie. Bellatrix uśmiechnęła się jedynie paskudnie i dłonią sięgnęła po swoją różdżkę, którą zawsze trzymała u swego boku. Niestety jej dłoń napotkała jedynie gładki materiał jej ubrania.
-Co...- Wyrwało jej się z gardła, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że jej różdżka gdzieś w tym zamieszaniu przepadła. Czy ją upuściła, czy ktoś ją zabrał, kiedy była zbyt pochłonięta oglądaniem ofiar, tego nie wiedziała, ale jeżeli ktoś zdecydował się położyć łapę na jej różdżce, tego czekał straszny los. Nie miała, jednak czasu na to, aby teraz szukać swojej zguby. I tak została w tyle, gdyż zaczęła rozglądać się dookoła zupełnie tak jakby liczyła na to, że jej różdżka nagle z nieba zleci prosto na jej ręce. Zaklęła jedynie cicho pod nosem i ruszyła ścieżką, którą udał się Karkarow. Bez magii mogła mieć pewne problemy, i właśnie to było tym co skłoniło ją do nagłej zmiany zdania i dołączenia się do Igora, który już obrał za cel jedną z ofiar. Ona jedyne co miała to pierścień, który mógł przydać się w późniejszym etapie, a z którego na pewno zrobi użytek. Z powodu braku jedynej broni, która była naprawdę skuteczna czyli jej różdżka, jedyne co mogła zrobić to odszukać w miarę ostrą gałąź i liczyć na to, że uda się ją wbić prosto w oko ofiary


[roll=d100]

[roll=d100+10]

[roll=d100+10]


RE: Tajemnicza krypta - Cień - 06-15-2022

Rzuty za Maxine Scott:

[roll=d100]
[roll=d100]
[roll=d100]
[roll=d10]



Rzuty za Dominica Mallina:

[roll=d100]
[roll=d100]
[roll=d100]