11-30-2019, 09:03 PM
Karta postaci
Imię i nazwisko: Couscous Gerald Leroy Bulstrode I
Data urodzenia: 24 czerwca 1950 roku
Znak zodiaku: rak
Imiona i nazwiska rodziców: Franklin Bulstrode & Riannon Bulstrode zd. Selwyn
Krew: czysta
Miejsce zamieszkania: apartament w Londynie
Wykształcenie: Hogwart - Slytherin
Miejsce pracy/wyuczony zawód: Dom Ślubów "Fairy Tales" w Magicznym Londynie (współwłaściciel) oraz Szemrany Salon Sukien Ślubnych im. Patricii Fake na Nokturnie (właściciel)
Cechy wyglądu
Wzrost: 193 cm
Waga: 83 kg
Kolor włosów: ciemne, niemalże czarne
Kolor oczu: brązowe
Budowa ciała i postura: choć miewa arystokrackie obycie, jego chód jest swobodny, a uśmiech naiwnie młodzieńczy
Znaki szczególne: brat bliźniak jednojajowy imieniem Millet
Preferowany ubiór: ciemne barwy, garderoba raczej elegancka, aczkolwiek możliwie jak najbardziej wygodna; uwielbione obuwie, które zabiera również na mniej istotne dla niego uroczystości - trampki
Umagicznienie
Specyfikacja różdżki: orzech włoski, oko utopca, 14 cali, dość giętka
Bogin: coś z Elizabeth
Amortencja: ogórkowa woda po goleniu, palona marihuana, świeżo ścięta choinka, martini?
Widok z Ain Eingarp:
Zwierzę totemiczne: Phoenicopterus roseus
Archetyp: Arystokrata
Poziom spaczenia: 1
Reputacja: 2
Przeszłość i przyszłość
Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności:
Koncepcja gracza:
Matka moja – kobieta cudowna. Pragnąłem ją udobruchać.
Zaręczyny – piękna uroczystość upstrzona kwiatami, elegancką kolacją, uśmiechami, gratulacjami… Jakiś rok temu to było. Ma narzeczona, choć nie była Tą Panią Mojego Serca, to szanowałem i sądziłem, że zdołam pokochać. Dziewczyna nader ułożona, pogodna, piękna…
Moje życie niczym w bajce! Młody mężczyzna z bogatego rodu… Wielkie otwarcie Domu Ślubów! Wielkie wydarzenie, wszyscy ważni z ciekawości przychodzą, prychają, powątpiewają w opłacalność biznesu. Ja i on – Millet – dumni, naprężeni, otwarci witamy gości. Jesteśmy młodzi i pewnie siebie… Jakieś pięć lat temu to było, a dziś już jesteśmy starymi wyjadaczami w biznesowej części światka magicznego. Gobliny miały nosa na nasz biznes – to coś znaczyło.
Chwyciłem różdżkę i teleportowałem się czym prędzej stamtąd. Broniłem swego dobrego imienia, swego wizerunku i właściwie również wizerunku brata bliźniaka. Pakowałem się w kłopoty i w zaparte zamierzałem sam z nich wychodzić. Zbyt dumny, by kogoś prosić o pomoc. Zbyt fartowny, by jej potrzebować. Zbyt zaradny, by samemu sobie z tym nie poradzić… To akurat dosyć często ma miejsce.
Ambicja. Pragnę być najlepszy wraz ze swoim bratem. Pniemy się wysoko, najwyżej, prześcigamy siebie w pomysłach. Dyskutujemy zaciekle w oparach dymu, alkoholu, opium, wszystkiego. Gorące, rozpalone ciała lepią się do mnie… Czasami tracę kontakt ze światem, czasami za dużo się dzieje, bym zdążył wszystko zarejestrować. Ale wszystko gra, wszystko mamy pod kontrolą. Pilnujemy biznesu. Jeśli nie robi tego on, robię ja…
I spontaniczny pomysł. Wpadł mi do głowy. Brat się nie godził na szemrane sprawki. Postanowiłem działać na własną rękę. Zbiegło się to z moimi zaręczynami. Rodzice nie wiedzieli, że sprzedałem mieszkanie, które mi dali, że pomieszkuje u młodszej siostry, że prowadzę szemrane interesy. Pragnę robić więcej, wszędzie! Tyle możliwości!