08-24-2020, 11:19
Karta postaci
Imię i nazwisko: Elizabeth Keen
Data urodzenia: 31.10.1953
Znak zodiaku: skorpion
Imiona i nazwiska rodziców:
Eryk Keen - obecnie emerytowany żołnierz i kochający mąż, potraktowany eliksirem zapomnienia
Rosalie Keen - obecnie perfekcyjna pani domu, właścicielka uroczej knajpki w centrum Londynu, z wykształcenia kucharka, przez wiele lat była szefem kuchni, by ostatecznie w ramach emerytury postawić jedynie na funkcję nadzorczą i cieszyć się z gotowania mężowi. Potraktowana eliksirem zapomnienia.
Krew: mugolska
Status majątkowy: Przeciętniak z Błędnego Rycerza
Miejsce zamieszkania: apartament w magicznej dzielnicy Londynu, niedaleko szpitala
Wykształcenie: Hogwart, Ravenclaw
Miejsce pracy/wyuczony zawód: Klinika Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga - PIĘTRO IV - URAZY POZAKLĘCIOWE I ODDZIAŁ MAGOPSYCHIATRII / medyk (ordynator)
Cechy wyglądu
Wzrost: 178 cm
Waga: 60 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: brąz/ czarne
Budowa ciała i postura: Wysoka i szczupła, jednak nie sprawia wrażenia słabej i wychudzonej. Wręcz przeciwnie, zawsze chodzi wyprostowana, z delikatnie uniesioną głową. Bije od niej pewność siebie, zawłaszcza na terenie szpitala, gdzie w końcu czuje się jak ryba w wodzie! Jednak nawet z taką postawą daleko jej do zadufanych w sobie czarodziejów. Niesamowicie ciepły uśmiech oraz uroda kobiety łagodzą ogólne pierwsze wrażenie i każą myśleć, że jest to ktoś z pewnością ważny i znający swoją wartość, ale nastawiony do świata i ludzi w bardzo optymistyczny sposób.
Znaki szczególne: Otacza ją zwykle charakterystyczny zapach bzu i kadzidłowca, z delikatną nutą lawendy. Pośród szpitalnej sterylności jest to zapach niezwykle miły dla nosa, budzący w ludziach poczucie domowego ciepła i bezpieczeństwa. Często nadejście Liz zwiastuje czarna kotka, która chociaż w szpitalu przebywa zwykle w gabinecie, to bardzo często towarzyszy kobiecie w zakupach lub spacerach ulicami magicznego Londynu. Na prawej dłoni Elizabeth nosi zgrabny pierścionek z czarnym oczkiem - pamiątka po matce.
Preferowany ubiór: Najczęściej oficjalny - sukienki, koszule, spódnice i kombinezony. Wszystko to łączone z białym fartuchem i butami na obcasie. Nawet jeśli nie jest z majętnej rodziny, to potrafi utrzymać fason i zdecydowanie wyróżnia się z tłumu.
Umagicznienie
Specyfikacja różdżki: jesion, łza cerbera, 14 cali, dość sztywna
Bogin: śmierciożerca w czarnej szacie z kapturem
Amortencja: zapach starego pergaminu z poniszczonych ksiąg, kurzu i kawy zaprawianej alkoholem
Widok z Ain Eingarp: Siedzi z rodzicami w domu, rozmawiają. Są spokojni o swoją przyszłość, bo wiedzą, że nikt im nie zagraża, w końcu w świecie czarodziejów panuje tolerancja i pokój.
Zwierzę totemiczne: czarna pantera
Archetyp: Opiekun
Poziom spaczenia: poziom 1
Reputacja: poziom 1
Przeszłość i przyszłość
Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności:
Nauka w Hogwarcie:
ROK I
Nie ma co ukrywać, że w szkole bywało różnie. Wychowana w mugolskiej rodzinie, miała początkowo pewne problemy z asymilacją w świecie magii. Wyróżniała się głównie przez swoją nikłą majętność, bowiem w czasach kryzysu, mugolscy rodzice nie byli w stanie sfinansować jej pełnej szkolnej wyprawki. Dlatego Liz swoją naukę zaczęła z poczuciem, że powinna starać się dwa razy mocniej, by dorównać swoim rówieśnikom. Przybrała błękitne barwy, trafiając do domu kruka.
Udało jej się dogadać z profesor zielarstwa oraz dyrektorem, aby za niewielkie wynagrodzenie, poza zajęciami pomagać w szklarniach. Bardzo szybko musiała nauczyć się gospodarować swoimi pieniędzmi, a odmawiając sobie czekoladowych żab i innych frykasów, którymi zajadali się jej rówieśnicy i kontynuując dorywczą pracę drugi rok rozpoczęła nie odstając już bardzo finansowo od kolegów.
W dodatku wiedza, którą mimowolnie musiała posiąść, zapewniła jej wybitny z zielarstwa oraz powyżej oczekiwań z ONMS (na trzecim roku). To drugie zresztą lubiła o wiele bardziej, niż zajęcia w szklarni, bo darzyła zwierzęta dużo większą sympatią, niż ludzi.
ROK II
Wszystko przez liczne docinki oraz zwyczajnie prześladowania ze strony poniektórych uczniów. Szczególnie czarownice i czarodzieje czystej krwi lubili pastwić się nad biedną Keen. O ile większość pierwszego roku udawało się dziewczynie zwinnie unikać kontaktu z oprawcami, czy to wynajdując mniej uczęszczane przez nich korytarze, czy spędzając większość swojego wolnego czasu poza zamkiem, tak drugi rok był paskudny.
Mając oszczędności, które powinny wystarczyć jej aż do kolejnych wakacji, Beth skupiła się na nauce. Wcześniej wspomniane przedmioty dały jej silny fundament do starania się o wyższą ocenę z eliksirów. A chociaż początkowo OPCM było przedmiotem, któremu poświęcała najwięcej uwagi i którym żywo się interesowała, to życie napisało swój własny scenariusz.
Ważenie mikstur stało się sposobem na odgrywanie na szkolnych oprawcach oraz średnio legalną drogę zarobku. Po pierwsze, jeśli ktoś wyjątkowo zalazł Keen za skórę, szybko dziwnym trafem dostawał jakichś dziwnych biegunek, wymiotów oraz wysypek. Dziewczyna nie miała problemów z podkradnięciem próbek roślin ze szklarni lub odnalezieniem potrzebnych składników na błoniach wokół zamku. Czasem pomocny był też zaprzyjaźniony gajowy. Keen początkowo opierała się na bardzo prostych recepturach i sama nie zauważyła, kiedy zaczęła przodować na lekcjach z tej dziedziny. Na drugim roku miała powyżej oczekiwań z eliksirów.
ROK III
Pod koniec II roku zauważyła, że wiele osób ma problem z przedmiotem, który jej przychodzi w sumie z łatwością. Może to jakieś kucharskie talenty, które odziedziczyła po matce? Sama nie wiedziała, ale widząc, jak jej sukcesy w nauce oraz linia obrony przed prześladowcami tylko zaognia konflikt, postanowiła z niektórymi dobić targu. Wciąż było wiele uczniów, którzy cieszyli się popularnością oraz pochodzili z szanowanych rodzin, a którzy po kryjomu w ramach za ochronę lub drobne przysługi, chętnie przyjęli gotowe prace domowe, korepetycje lub eliksiry, których sami nie potrafili zrobić. To zapewniło Beth nie tylko względny spokój, zakłócany coraz rzadszymi przejawami agresji w stosunku do niej, ale z czasem stało się źródłem zarobku.
Dzięki temu mogła w wakacje mniej pracować i więcej czasu spędzała z rodzicami. Zawarła również więcej znajomości, podbudowała poczucie własnej wartości i stała się pewną siebie czarownicą.
Chociaż wszystko to znikało za każdym razem, kiedy siadała na miotle lub miała przepowiedzieć komuś przyszłość. No nie! Lęk wysokości, którego do końca się nie pozbyła aż do czasów obecnych, wraz z wizją licznych urazów, które widywała podczas oglądania meczy quidditch'a, sprawiły iż ledwie ten przedmiot zaliczyła na roku pierwszym, a przez lata umiejętność ta bynajmniej się szczególnie nie poprawiła. No a wróżbiarstwo to abstrakcja i kolejny lęk - no bo co jeśli będzie musiała przepowiedzieć komuś śmierć lub co gorsza to ona dostanie takową przepowiednię?! Szybko rzuciła przepowiadanie przyszłości na rzecz nieco bardziej przyziemnych przedmiotów, jak runy.
ROK IV
Już na trzecim roku zainteresowała się klubem pojedynków, a profesor Slughorn zaprosił ją do swojego Klubu Ślimaka, wróżąc młodej Keen karierę znakomitego medyka. Początkowo nie była do tego przekonana, wciąż czując pociąg do OPCM oraz zaklęć, z których chociaż miała dobre oceny, to nie wybijała się szczególnie ponad uczniów z prawdziwą smykałką do posługiwania się różdżką. Wiedzę miała z pewnością, ale jak mawiali nauczyciele - brakowało je serca i "tego czegoś".
Za to czując się w szkole coraz bardziej sobą i otwierając na rówieśników, okazywała coraz większe pokłady empatii i wrodzonej troski. Sugerowano jej nawet, by jeśli nadarzy się taka okazja, przyjęła posadę prefekta, ale Keen nie podjęła się tego zadania. Uznała, że nie ma czasu na takie bzdury i już pod koniec IV roku poparta przez Slughorna, spędzała każdą sobotę w skrzydle szpitalnym, pomagając pielęgniarce i coraz bardziej upewniając się, że medycyna jest czymś dla niej.
ROK V
Odpuściła sobie nieco OPCM i typową transmutację, a skupiła się na przedmiotach, które miały pomóc jej w przyszłej karierze. Z tych przedmiotów miała wybitny, z pozostałych w większości powyżej oczekiwań, poza runami (zadowalający)
Czarny rynek eliksirów oraz prac domowych wciąż kwitł i okazało się, że nawet niektórzy z jej oprawców, chociaż tak dumni, pękali na myśl o kiepskich ocenach na koniec tego roku i złymi wynikami z egzaminów. Więc przełykali dumę i zgadzali się na pomoc "szlamy" w zamian za przystopowanie z kiepskimi, nienawistnymi "żartami".
W wakacje tego roku Beth zaczęła coraz poważniej zgłębiać tajniki transmutacji, ale bynajmniej nie takiej, której uczyli na zajęciach i eksperymentowała trochę z tym oraz eliksirami.
ROK VI i VII
Eliksiry, zielarstwo, do tego OPCM i już całe weekendy w skrzydle szpitalnym. Nadal miała dobre stosunki ze Slughornem, chociaż nie pojawiała się tak często na spotkaniach klubu. Robiła wszystko, aby jej pochodzenie nie wpłynęło na przyszłą karierę. Ludzie nie zapomnieli o tym, że jest z rodziny mugoli i nadal przypominano jej o tym każdego dnia. Mimo wszystko otaczała się już na tyle sporym gronem dobrych znajomych i przyjaciół, że łatwiej było znieść jej wszelkie przykrości. No i mimo wszystko wciąż nie pozostawała dłużna swoim oprawcom, a teraz w dodatku spełniały się ich najgorsze koszmary, kiedy trafiali do skrzydła szpitalnego. Elizabeth nie grała roli ofiary, a śmiało przeciwstawiała się czystokrwistym dupkom i nawet jeśli żaden otwarcie tego nie przyzna, to często również wiele jej zawdzięczał, co rodziło swojego rodzaju szacunek. Czy to zbyt dużo powiedziane?
PO SZKOLE
Jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości, czy Keen poradzi sobie poza murami szkoły, to kobieta szybko je rozwiała. Udało jej się dostać na staż w Św. Mungu i dzieląc dyżury wraz z pracą za barem na pół etatu i sprzedawaniem lewych eliksirów, udało jej się jakoś utrzymać. Bardzo mocno angażowała się w pracę w szpitalu, nie tracąc zbyt wielu okazji do nauki, również od przyjezdnych medyków z różnych stron świata. Szczególnie spory wpływ na jej pracę oraz postrzeganie pacjenta miał pewien rosyjski medyk, który przez ponad rok sprawował pieczę nad jej stażem. Początki były trudne, bo ona nie mówiła po rosyjsku, a on bardzo kiepsko po angielsku, ale kiedy przyszło się żegnać, Keen znała już wiele zwrotów w tym wschodnim języku, co tylko świadczyło o jej determinacji. Miała również do czynienia z medycyną chińską i ochoczo korzystała z niej później wielokrotnie, wywołując stan przedzawałowy u swoich przełożonych, ale i swego rodzaju podziw, bo zdecydowanie przejawiała własną inicjatywę. Do każdego chorego podchodziła jak do zagadki, którą trzeba było rozwiązać i chociaż ostatecznie skończyła na IV piętrze, gdzie umieralność była spora, to zawsze walczyła do końca. Nie patrzyła nawet na pochodzenie czy majętność pacjentów, a to było rzadkie i w połączeniu z jej wrodzoną sympatią, pięknym uśmiechem i bystrą ironią, łamało nawet tych najbardziej gburowatych klientów.
Warto tu wspomnieć, że na krótko po ukończeniu szkoły, podjęła decyzję o napojeniu rodziców eliksirem, który miał sprawić, że zapomnieliby o niej. Wymazała siebie z ich życia, dbając o bezpieczeństwo zarówno siebie, jak i swoich bliskich, w tych jakże trudnych dla mugoli oraz czarodziei mugolskiego pochodzenia czasach.
Niewielu z jej rocznika trafiło do Munga, a już z pewnością nie była to śmietanka czarodziejska, która najbardziej zwracała uwagę na jej pochodzenie. Z czasem wiele osób, które pamiętały o jej pochodzeniu, a miały większy udział w życiu szpitala zwyczajnie wyjechało lub przeniosło się do innej pracy. No a sama Beth również bardzo się zmieniła. Może nieszczególnie z charakteru, ale z wyglądu na pewno. Nie nosiła już okularów i włosów splecionych w warkocz. Śmielej podkreślała swoją kobiecą sylwetkę i częściej zakładała buty na wysokim obcasie. Przystosowała się do przebywania w otoczeniu nieco wyżej postawionych czarodziejów, odkrywając w tym szansę na polepszenie swojego bytu i być może, pewnego dnia, zaprzestania ukrywania swojego pochodzenia. Do tej pory skrzętnie je tuszowała. Znów, nie przez wstyd, a ze względu na bezpieczeństwo i święty spokój. Balansowała na granicy światła i cienia, uważając, z kim się zadaje, by nikt za nadto się nią nie zainteresował. Z drugiej strony, nie miała nic przeciwko uprzejmościom wymienianym z wpływowymi jednostkami, które w większości nie miały pojęcia, a przynajmniej nie miały podstaw by podejrzewać, że Keen pochodzi z rodziny mugolskiej. W końcu osiągała sukcesy, była lubiana i umiała się zachować oraz dbała o swoją prezencję, nawet jeśli status majątkowy nie pozwalał jej na życie ponad stan.
W lipcu 1980 roku została ordynatorem w szpitalu i postanowiła, że wprowadzi na swoim oddziale zupełnie nową jakość oraz że zapisze się na kartach historii szpitala, jako ta, która zdobyła najwięcej funduszy na renowację IV piętra i wprowadzenie innowacyjnych rozwiązań w leczeniu, co miało przełożyć się na spadek umieralności pacjentów - nawet tych w ciężkim stanie.
Koncepcja gracza: Liz jest modną, bardzo ambitną kobietą. Z racji na swoje pochodzenie, płynnie porusza się zarówno w świecie mugoli, jak i magii, starając się z obu czerpać korzyści. Jej ojciec jest emerytowanym żołnierzem i to po nim odziedziczyła zamiłowanie do sportu, chociaż nigdy nie brała udziału w magicznych dyscyplinach. Sporo ćwiczy, w ten sposób rozładowując negatywne emocje, jakie często targają nią, gdy wraca z pracy do domu.
Widzi, co dzieje się w świecie czarodziejów i chociaż czuje lęk, to jest gotowa wykorzystywać kolejne szczeble kariery, by pomóc w zażegnaniu tych bezsensownych konfliktów oraz prześladowań. Jednocześnie marzy, by móc wreszcie zdjąć czar ze swoich rodziców i móc otwarcie mówić o swoim pochodzeniu, oraz o tym co osiągnęła.
Każdego dnia zmaga się z realiami, w jakich przyszło jej żyć. Musi przetrwać jako kobieta u sterów i potencjalny cel. Mimo to wciąż zaraża ludzi swoim optymizmem, rozbawia błyskotliwą ironią oraz rozbraja dobrym sercem i chęcią pomocy chorym.