10-15-2020, 20:31
Siedziała cicho, kiedy Nate składał zamówienie i czekała na to, co miało wydarzyć się dalej. Nie spodziewała się fajerwerków, ostatecznie bywała w przeszłości w jadłodajniach, więc potrafiła przewidzieć, że dostaną jedzenie, które następnie skonsumują przy jednym ze stolików. Odkrywcze, prawda? Przyglądała się więc z zainteresowaniem otoczeniu, wyłapując mniej lub bardziej subtelne różnice pomiędzy jej światem a codzienną rzeczywistością mugoli.
- Czy mam co? - odpowiedziała mocno skonfundowana, kiedy McLean zwrócił się do niej z pytaniem, które nie miało dla niej większego sensu. Na całe szczęście dorzucił słowo portfel, które co nieco jej wyjaśniło. Najwyraźniej jej towarzysz nie wyszedł z dzisiejszego pandemonium tak zupełnie bez szwanku.
- Nie da się zapłacić w naszej walucie? - odpowiedziała równie konspiracyjnym tonem i z samego wyrazu twarzy chłopaka wyczytała odpowiedź. Cóż, jak na jej rozum, to mieli dwa wyjścia: odwołać wszystko, pogodzić się z chłodem oraz głodem, no i wyrzec bezpiecznej przystani ALBO odwołać się do swoich szczególnych umiejętności, z których przeciętni mugole nie zdawali sobie sprawy. Może innej nocy miałaby większe opory, ale dzisiaj, po tym wszystkim, co przeszła, była już chyba odrobinę zdesperowana.
- Confundus. - zduszony szept Becci przeciął powietrze, kiedy rzucała zaklęcie na biedną kasjerkę, chowając się przed wzrokiem ewentualnych świadków za wysokim jak drzewo Nathanem. Kiedy obsługująca ich dziewczyna wróciła z zamówieniem, różdżka Bec bezpiecznie znajdowała się już w wewnętrznej kieszeni kurtki i tylko płomienne rumieńce zdradzały, że coś się dziwnego wydarzyło, kiedy ona była zajęta. Hale pospiesznie przejęła tacę z jedzeniem i zmusiła się do szerokiego uśmiechu. Nie odezwała się jednak, bo gdyby spróbowała zacząć kłamać, pewnie nawet pomimo zaklęcia pracownica doszłaby do tego, że usiłowali uniknąć płacenia. Rzuciła Nate’owi paniczne, ponaglające spojrzenie i wycofała się chyłkiem do stojącego w odległym kącie stolika. Nie, to zachowanie wcale nie było podejrzane z jej strony...
Confundus - sukces
Używam zawady: No bo... ten, w tym, no
- Czy mam co? - odpowiedziała mocno skonfundowana, kiedy McLean zwrócił się do niej z pytaniem, które nie miało dla niej większego sensu. Na całe szczęście dorzucił słowo portfel, które co nieco jej wyjaśniło. Najwyraźniej jej towarzysz nie wyszedł z dzisiejszego pandemonium tak zupełnie bez szwanku.
- Nie da się zapłacić w naszej walucie? - odpowiedziała równie konspiracyjnym tonem i z samego wyrazu twarzy chłopaka wyczytała odpowiedź. Cóż, jak na jej rozum, to mieli dwa wyjścia: odwołać wszystko, pogodzić się z chłodem oraz głodem, no i wyrzec bezpiecznej przystani ALBO odwołać się do swoich szczególnych umiejętności, z których przeciętni mugole nie zdawali sobie sprawy. Może innej nocy miałaby większe opory, ale dzisiaj, po tym wszystkim, co przeszła, była już chyba odrobinę zdesperowana.
- Confundus. - zduszony szept Becci przeciął powietrze, kiedy rzucała zaklęcie na biedną kasjerkę, chowając się przed wzrokiem ewentualnych świadków za wysokim jak drzewo Nathanem. Kiedy obsługująca ich dziewczyna wróciła z zamówieniem, różdżka Bec bezpiecznie znajdowała się już w wewnętrznej kieszeni kurtki i tylko płomienne rumieńce zdradzały, że coś się dziwnego wydarzyło, kiedy ona była zajęta. Hale pospiesznie przejęła tacę z jedzeniem i zmusiła się do szerokiego uśmiechu. Nie odezwała się jednak, bo gdyby spróbowała zacząć kłamać, pewnie nawet pomimo zaklęcia pracownica doszłaby do tego, że usiłowali uniknąć płacenia. Rzuciła Nate’owi paniczne, ponaglające spojrzenie i wycofała się chyłkiem do stojącego w odległym kącie stolika. Nie, to zachowanie wcale nie było podejrzane z jej strony...
Confundus - sukces
Wynik d100: 22
Używam zawady: No bo... ten, w tym, no
Uczeni wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na bilion,
by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego.