10-24-2020, 12:37
- Gdyby akurat była pełnia, to w ogóle nie musielibyśmy się zbyt wiele zastanawiać. Tak to już bywa, że w tej fazie księżyca ludziom zdarza się zamieniać w krwiożercze bestie. Mogłabym jedynie zakwestionować sensowność przebywania takich osób na ulicy, jak gdyby nigdy nic. - wzruszyła lekko ramionami, chociaż niepokój aż skręcał jej żołądek. Przez ten cały stres nawet nie mogła tak do końca rozkoszować się posiłkiem! Jej pierwsze doświadczenie McDonalda zostało zaburzone przez jakieś dziwne przypadki z piekła (albo laboratorium) rodem i wcale jej się to nie podobało.
- Nie mamy lepszych teorii. Każda z nich jest gorsza od poprzedniej, bo jak mamy spać spokojnie wiedząc, że w każdej chwili coś takiego może się wydarzyć. Pal licho spanie, ale chodzenie po ulicach to już jest hazard. Albo cię coś upierdzieli, albo może akurat uda ci się dojść do celu. - jedną z cech Bec, która rzadko się ujawniała, było wylewanie z siebie frustracji za pomocą mniej wysublimowanych słów. Pod wpływem alkoholu albo stresu, jeśli temat oraz ogólna sytuacja temu sprzyjały, potrafiła wypowiadać się w naprawdę niewyszukany sposób. Nierzadko włączał jej się nawet czarny humor, co często szokowało jej rozmówców, przyzwyczajonych do tego, że jest wiecznie uśmiechniętą, naiwną i nieszczególnie poważną osobą.
W tym momencie Bec westchnęła i przeczesała palcami włosy, które w wyniku emocjonującego wieczoru sterczały we wszystkie strony. Znalazła nawet kawałek ukruszonego liścia. Chciała się uspokoić, bo naprawdę zależało jej na sprawieniu jak najlepszego wrażenia na nowym znajomym. Owszem, żartowała sobie, że to, co przeżyli, już na zawsze będzie ich łączyło, ale wcale nie była aż tak pewna siebie. Doskonale wiedziała, że ludzie czasem… uważali, że jest zbyt intensywna, żeby móc z nią wytrzymać.
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że trzyma się nas w niewiedzy i że dzieją się dookoła rzeczy, które bezpośrednio wpływają na nasze życia, rzeczy, które mogą nam te życia odebrać, ale nadal traktuje się nas jak dzieci, które nie zasługują na prawdę. - Są w życiu człowieka takie momenty, w których zyskuje się przerażającą jasność. I to chyba była jedna z takich chwil dla Bec. Jej oczy zaświeciły się trochę niepokojącym blaskiem, a na policzkach pojawił się rumieniec. To było jej zadanie. Peter ją zainspirował, ale to dzisiejszy wieczór udowodnił, jak bardzo potrzebny był ktoś, kto by się nie bał pisać, mówić, nieść ludziom prawdy!
Nie powiedziała jednak nic na głos, bo musiała jeszcze przekuć jakoś ten pomysł w rzeczywistość i znaleźć gazetę, która byłaby gotowa publikować jej artykuły. Młodej dziewczyny znikąd. Poskromiła więc swoją ekscytację i skoncentrowała na zadaniu napisania listu, którym nie wydaliby na samych siebie wyroku. Zaufanie Bec do instytucji publicznych, osłabione ze względu na aktualny kod pocztowy, jeszcze spadło w wyniku tej rozmowy. Bezpardonowo wyjęła notatnik z rąk Nate’a i zmarszczyła czoło.
- Nie wiem, czy uwzględnianie naszych teorii nie sprowadzi na nas problemów. - stwierdziła, pocierając nos końcówką ołówka. - Co powiesz na: Szanowni Państwo, uprzejmie donosimy, że późnym wieczorem 20 lipca na ulicy Śmiertelnego Nokturnu doszło do ataku bliżej niezidentyfikowanego agresora, w wyniku którego życie straciły co najmniej dwie osoby? - zaczęła skrobać szybko po kartce. Kiedy Nate na chwilę skoncentrował się na shake’u i odwrócił od niej wzrok, przewróciła kartkę na tę, na której zanotował wcześniej kilka słów. Przeczytawszy je, uśmiechnęła się pod nosem i dodała własne spostrzeżenie: Becca - nowa najlepsza przyjaciółka, Wywerna. Zaraz jednak wróciła do listu, którego teść układali, udając, że cały ten czas zastanawiała się nad adekwatnym ciągiem dalszym.
- Powinniśmy coś dodać, czy tylko podpisy? - zapytała chłopaka, ponownie przesuwając notatnik w jego kierunku.
- Moja sytuacja mieszkaniowa jest niezbyt stabilna, ale może powinieneś dać mi swój adres. No wiesz, na wszelki wypadek. Lepiej będzie trzymać się razem. - dodała po chwili, chyba lekko zestresowana, jakby oczekiwała, że McLean jej odmówi, albo – co gorsza – wyśmieje.
- Nie mamy lepszych teorii. Każda z nich jest gorsza od poprzedniej, bo jak mamy spać spokojnie wiedząc, że w każdej chwili coś takiego może się wydarzyć. Pal licho spanie, ale chodzenie po ulicach to już jest hazard. Albo cię coś upierdzieli, albo może akurat uda ci się dojść do celu. - jedną z cech Bec, która rzadko się ujawniała, było wylewanie z siebie frustracji za pomocą mniej wysublimowanych słów. Pod wpływem alkoholu albo stresu, jeśli temat oraz ogólna sytuacja temu sprzyjały, potrafiła wypowiadać się w naprawdę niewyszukany sposób. Nierzadko włączał jej się nawet czarny humor, co często szokowało jej rozmówców, przyzwyczajonych do tego, że jest wiecznie uśmiechniętą, naiwną i nieszczególnie poważną osobą.
W tym momencie Bec westchnęła i przeczesała palcami włosy, które w wyniku emocjonującego wieczoru sterczały we wszystkie strony. Znalazła nawet kawałek ukruszonego liścia. Chciała się uspokoić, bo naprawdę zależało jej na sprawieniu jak najlepszego wrażenia na nowym znajomym. Owszem, żartowała sobie, że to, co przeżyli, już na zawsze będzie ich łączyło, ale wcale nie była aż tak pewna siebie. Doskonale wiedziała, że ludzie czasem… uważali, że jest zbyt intensywna, żeby móc z nią wytrzymać.
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że trzyma się nas w niewiedzy i że dzieją się dookoła rzeczy, które bezpośrednio wpływają na nasze życia, rzeczy, które mogą nam te życia odebrać, ale nadal traktuje się nas jak dzieci, które nie zasługują na prawdę. - Są w życiu człowieka takie momenty, w których zyskuje się przerażającą jasność. I to chyba była jedna z takich chwil dla Bec. Jej oczy zaświeciły się trochę niepokojącym blaskiem, a na policzkach pojawił się rumieniec. To było jej zadanie. Peter ją zainspirował, ale to dzisiejszy wieczór udowodnił, jak bardzo potrzebny był ktoś, kto by się nie bał pisać, mówić, nieść ludziom prawdy!
Nie powiedziała jednak nic na głos, bo musiała jeszcze przekuć jakoś ten pomysł w rzeczywistość i znaleźć gazetę, która byłaby gotowa publikować jej artykuły. Młodej dziewczyny znikąd. Poskromiła więc swoją ekscytację i skoncentrowała na zadaniu napisania listu, którym nie wydaliby na samych siebie wyroku. Zaufanie Bec do instytucji publicznych, osłabione ze względu na aktualny kod pocztowy, jeszcze spadło w wyniku tej rozmowy. Bezpardonowo wyjęła notatnik z rąk Nate’a i zmarszczyła czoło.
- Nie wiem, czy uwzględnianie naszych teorii nie sprowadzi na nas problemów. - stwierdziła, pocierając nos końcówką ołówka. - Co powiesz na: Szanowni Państwo, uprzejmie donosimy, że późnym wieczorem 20 lipca na ulicy Śmiertelnego Nokturnu doszło do ataku bliżej niezidentyfikowanego agresora, w wyniku którego życie straciły co najmniej dwie osoby? - zaczęła skrobać szybko po kartce. Kiedy Nate na chwilę skoncentrował się na shake’u i odwrócił od niej wzrok, przewróciła kartkę na tę, na której zanotował wcześniej kilka słów. Przeczytawszy je, uśmiechnęła się pod nosem i dodała własne spostrzeżenie: Becca - nowa najlepsza przyjaciółka, Wywerna. Zaraz jednak wróciła do listu, którego teść układali, udając, że cały ten czas zastanawiała się nad adekwatnym ciągiem dalszym.
- Powinniśmy coś dodać, czy tylko podpisy? - zapytała chłopaka, ponownie przesuwając notatnik w jego kierunku.
- Moja sytuacja mieszkaniowa jest niezbyt stabilna, ale może powinieneś dać mi swój adres. No wiesz, na wszelki wypadek. Lepiej będzie trzymać się razem. - dodała po chwili, chyba lekko zestresowana, jakby oczekiwała, że McLean jej odmówi, albo – co gorsza – wyśmieje.
Uczeni wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na bilion,
by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego.