10-24-2020, 15:56
- Dokładnie - krótko podsumował komentarz dziewczyny na temat pełni. Becca trafiła w sedno, a on nie czuł potrzeby dodawania czegokolwiek do jej wypowiedzi, która, w jego przeświadczeniu, wyczerpała temat. Nie było sensu zastanawiać się nad możliwymi rozwiązaniami zagadki wydarzeń dzisiejszej nocy gdyby tylko akurat była pełnia, jeśli od pełni dzieliło ich dobre kilka dni, a sens wytłumaczenia tego, czego świadkami byli kilka godzin temu, zależał właśnie od fazy księżyca.
- Chyba mamy zwyczajnie zbyt małą wiedzę na ten temat, żeby móc wymyślić coś bardziej sensownego - wzruszył ramionami. - Mam nadzieję, że jutro rano Prorok opublikuje jakiś oficjalny komentarz Ministerstwa w tej sprawie. Wiesz, nie wierzę, że ta... bestia - zawahał się i zabrzmiało to tak, jakby celowo chciał uniknąć słowa "wilkołak" - ograniczyła się do rozszarpania dwóch osób i przegonienia nas przez pół Nokturnu. Albo były kolejne ofiary, albo ktoś w końcu unieszkodliwił napastnika. W każdym razie, na pewno byli jeszcze inni świadkowie. Założę się, że nasze zawiadomienie - w tym momencie postukał tępym końcem ołówka we wciąż otwarty na pustej stronie notatnik - nie będzie jedynym. Jeśli jednocześnie dostaną kilka, kilkanaście informacji o tym samym incydencie, to będą musieli coś z tym zrobić - wzruszył ramionami. - Najwyżej pójdziemy z tym do prasy.
Chociaż i jemu samemu nie do końca podobało się to, co obecnie działo się w magicznym świecie, to czy mieli lepszy pomysł? Odpowiednie służby, nawet jeśli miały powszechną opinię zwyczajnie nieudolnych, musiały się o tym dowiedzieć, a oni, jako zaniepokojeni obywatele, mogli tylko liczyć na to, że magimilicja coś z tym wszystkim zrobi.
- Chyba nie ma co gdybać - mruknął, bo nawet jeśli rozwodzenie się nad teoriami spiskowymi dotyczącymi tajnej broni Ministerstwa brzmiało jak świetna zabawa, to tak naprawdę prowadziło donikąd.
Z zainteresowaniem obserwował twarz Becci, kiedy ta skończyła mówić. Wyglądała, jakby doznała nagłego olśnienia. Jakby nieoczekiwanie połączyła fakty w mającą sens całość. On sam uniósł lekko brwi, na jego twarzy malowało się rozbawienie.
- Wyglądasz jakbyś zaraz miała wyskoczyć z wanny krzycząc Eureka - mruknął z uśmiechem, bo obecna mina Bec wydawała się być takim jasnym, wesołym światełkiem w tunelu pełnym wilkołaków i pokrytych goblińską juchą chodników.
Pozwolił wyciągnąć sobie z ręki notatnik i sam zajął ręce zimnym kubeczkiem z resztkami napoju. Nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna przewróciła kilka kartek i dopisała swoją uwagę do listy rzeczy, które planował sprawdzić przy najbliższej okazji w bibliotece.
- Słusznie - pokiwał głową. - Nie ma co od razu przedstawiać im naszych teorii, jeszcze stwierdzą, że próbujemy robić sobie z nich jaja i nie wezmą naszego zgłoszenia na poważnie - dodał, po czym zamilkł na krótką chwilę, pozwalając Bec ułożyć treść urzędowego listu. - Hm... Może dopisz coś, że w razie potrzeby możemy udzielić dodatkowych wyjaśnień? - spytał w końcu, ponownie wbijając spojrzenie w twarz swojej nowej koleżanki, jako że przez chwilę wpatrywał się w pogrążoną w półmroku ulicę za oknem.
Zauważył, że dziewczyna o wiele lepiej od niego radzi sobie z oficjalną korespondencją, pozwolił jej więc dopisać ewentualną dalszą treść listu, a kiedy zapytała go o adres, wyciągnął w jej stronę rękę, czekając aż odda mu notes i ołówek. W końcu jakoś musiał zanotować ten adres.
- Masz rację - mruknął, wyrywając z końca notatnika czystą kartkę, na której szybko nabazgrał adres wynajmowanego na spółkę z Poolem mieszkania w Glasgow. - Możesz mnie łapać pod tym adresem, ale często nie ma mnie w domu. Częściej jest tam mój współlokator, więc w zasadzie prawie zawsze ktoś ci otworzy. Albo pisz, jak ci wygodniej - uśmiechnął się do dziewczyny, oddając jej złożoną na pół kartkę ze swoim adresem.
- Chyba mamy zwyczajnie zbyt małą wiedzę na ten temat, żeby móc wymyślić coś bardziej sensownego - wzruszył ramionami. - Mam nadzieję, że jutro rano Prorok opublikuje jakiś oficjalny komentarz Ministerstwa w tej sprawie. Wiesz, nie wierzę, że ta... bestia - zawahał się i zabrzmiało to tak, jakby celowo chciał uniknąć słowa "wilkołak" - ograniczyła się do rozszarpania dwóch osób i przegonienia nas przez pół Nokturnu. Albo były kolejne ofiary, albo ktoś w końcu unieszkodliwił napastnika. W każdym razie, na pewno byli jeszcze inni świadkowie. Założę się, że nasze zawiadomienie - w tym momencie postukał tępym końcem ołówka we wciąż otwarty na pustej stronie notatnik - nie będzie jedynym. Jeśli jednocześnie dostaną kilka, kilkanaście informacji o tym samym incydencie, to będą musieli coś z tym zrobić - wzruszył ramionami. - Najwyżej pójdziemy z tym do prasy.
Chociaż i jemu samemu nie do końca podobało się to, co obecnie działo się w magicznym świecie, to czy mieli lepszy pomysł? Odpowiednie służby, nawet jeśli miały powszechną opinię zwyczajnie nieudolnych, musiały się o tym dowiedzieć, a oni, jako zaniepokojeni obywatele, mogli tylko liczyć na to, że magimilicja coś z tym wszystkim zrobi.
- Chyba nie ma co gdybać - mruknął, bo nawet jeśli rozwodzenie się nad teoriami spiskowymi dotyczącymi tajnej broni Ministerstwa brzmiało jak świetna zabawa, to tak naprawdę prowadziło donikąd.
Z zainteresowaniem obserwował twarz Becci, kiedy ta skończyła mówić. Wyglądała, jakby doznała nagłego olśnienia. Jakby nieoczekiwanie połączyła fakty w mającą sens całość. On sam uniósł lekko brwi, na jego twarzy malowało się rozbawienie.
- Wyglądasz jakbyś zaraz miała wyskoczyć z wanny krzycząc Eureka - mruknął z uśmiechem, bo obecna mina Bec wydawała się być takim jasnym, wesołym światełkiem w tunelu pełnym wilkołaków i pokrytych goblińską juchą chodników.
Pozwolił wyciągnąć sobie z ręki notatnik i sam zajął ręce zimnym kubeczkiem z resztkami napoju. Nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna przewróciła kilka kartek i dopisała swoją uwagę do listy rzeczy, które planował sprawdzić przy najbliższej okazji w bibliotece.
- Słusznie - pokiwał głową. - Nie ma co od razu przedstawiać im naszych teorii, jeszcze stwierdzą, że próbujemy robić sobie z nich jaja i nie wezmą naszego zgłoszenia na poważnie - dodał, po czym zamilkł na krótką chwilę, pozwalając Bec ułożyć treść urzędowego listu. - Hm... Może dopisz coś, że w razie potrzeby możemy udzielić dodatkowych wyjaśnień? - spytał w końcu, ponownie wbijając spojrzenie w twarz swojej nowej koleżanki, jako że przez chwilę wpatrywał się w pogrążoną w półmroku ulicę za oknem.
Zauważył, że dziewczyna o wiele lepiej od niego radzi sobie z oficjalną korespondencją, pozwolił jej więc dopisać ewentualną dalszą treść listu, a kiedy zapytała go o adres, wyciągnął w jej stronę rękę, czekając aż odda mu notes i ołówek. W końcu jakoś musiał zanotować ten adres.
- Masz rację - mruknął, wyrywając z końca notatnika czystą kartkę, na której szybko nabazgrał adres wynajmowanego na spółkę z Poolem mieszkania w Glasgow. - Możesz mnie łapać pod tym adresem, ale często nie ma mnie w domu. Częściej jest tam mój współlokator, więc w zasadzie prawie zawsze ktoś ci otworzy. Albo pisz, jak ci wygodniej - uśmiechnął się do dziewczyny, oddając jej złożoną na pół kartkę ze swoim adresem.
![[Obrazek: Y45TGrJ.png]](https://i.imgur.com/Y45TGrJ.png)
I suppose at one time in my life I might have had any number of stories, but now there is no other. This is the only story I will ever be able to tell.