10-27-2020, 21:29
- Mam nadzieję - pokiwał głową, bo chociaż ostatnimi czasy miał mieszane uczucia na temat tej wizji rzeczywistości, którą wpychał im do gardła Prorok, to jednak był prawie pewien, że największa czarodziejska gazeta w kraju nie przejdzie obojętnie obok wydarzenia takiego kalibru. "Atak wilkołaka na Londyn. Są ofiary śmiertelne. Relacja z miejsca zdarzeń - tylko u nas!" Przecież to brzmiało jak coś, co zwyczajnie nie może się nie udać. Przepis na sukces. Kura znosząca złote jajka. Czy jak to szło.
- Jeśli mam być szczery, to wydaje mi się, że jest mała szansa na to, że skończyło się na goblinie i tym wróżbicie - stwierdził, wzruszając ramionami. Może był trochę zbyt bezpośredni i do bólu szczery, ale był też zwyczajnie zbyt zmęczony, by silić się na bardziej wyrozumiały ton. Zresztą, nie miał siedzącej naprzeciwko dziewczyny za kompletną idiotkę. Przecież nie miała ośmiu lat. Właśnie była świadkiem ataku bestii, która niepokojąco przypominała wilkołaka. Jak inaczej mogło się to skończyć? - Chyba że pochowali się do wnętrz budynków. Tam był chyba jakiś bar, prawda? - dodał po chwili, jakby nagle dotarło do niego, że może takie straszenie rozmówczyni było głupim pomysłem. - Albo komuś udało się obezwładnić bestię - rzucił zamyślony, próbując przypomnieć sobie te strzępki informacji, które wyniósł ze szkoły na temat wilkołaków. Czy stare, dobre zaklęcia ofensywne działały na nich tak, jak na zwykłego człowieka?
- Hm? - mruknięciem odpowiedział na zadane przez Beccę błyskotliwe pytanie o treści "co". Dziewczyna wyrwała go z zamyślenia i przez dłuższą chwilę nie miał pojęcia, o co chodzi. - Aaaa, dobra - w końcu dotarło do niego, że przecież dzieciaki z czarodziejskich rodzin raczej nie uczą się o tym, kim był Archimedes. - Eureka po grecku oznacza "znalazłem". To nawiązanie do anegdotki o greckim uczonym, który miał wpaść na pewien pomysł, siedząc w wannie, a kiedy właśnie połączył w głowie pewne kropki, to z niej wyskoczył, krzycząc właśnie eureka - wyjaśnił krótko, nie wnikając w to, że chodziło o fizykę i prawo nazwane od imienia wspomnianego już greckiego uczonego. Sam nie był orłem w tej dziedzinie - mugolską edukację zakończył na tyle wcześnie, że nie miał okazji porządnie wgryźć się w przedmioty, które były zmorą jego dawnych kolegów z podstawówki - więc wolał nie wprowadzić dziewczyny przypadkiem w błąd.
- Brzmi rozsądnie - pokiwał wolno głową, w myślach powtarzając treść listu, który sporządziła Becca. - Rzeczowo i na temat, ale bez wnikania w szczegóły. Świetnie - dodał jeszcze, mieszając w resztce roztopionego już shake'a plastikową słomką. W końcu wytarł rękę w papierową serwetkę i przejął od Becci ołówek. Podpisał się i bez komentarza oddał list jego autorce. W końcu poza imieniem nie znał jej personaliów.
- Jestem go pewien tak, jak miłości Slughorna do kandyzowanych ananasów - rzucił trochę zbyt teatralnym tonem, posyłając rozmówczyni wesoły uśmiech. - Spokojnie. Może i uzna, że gadamy od rzeczy, ale w końcu mi uwierzy. Kumplujemy się od tylu lat, że wie, że nie żartowałbym sobie z takich tematów - dodał, nie wnikając jednak w szczegóły, chociaż od razu pomyślał o ataku na mieszkanie Frances, które razem przeżyli kilka miesięcy temu. Przecież jeszcze niedawno wcale nie uwierzyłby, że coś takiego mogłoby mieć w ogóle miejsce. - Tylko może nie wyskakuj mu od progu z wilkołakiem, martwym goblinem i graniem w Durnia z duchami, dobrze? Wiesz, nie tak dawno temu zerwał z dziewczyną, wciąż bywa trochę nerwowy - dodał konspiracyjnym szeptem. Taki żarcik. Poole nie z tych, którzy wybuchnęliby histerycznym płaczem, słysząc o tym, jak absurdalne akcje działy się w Londynie dzisiejszej nocy. - Łamię klątwy dla Gringotta - wysiorbał kolejny łyk truskawkowej brei. - A ty? Bo to, że w najbliższym czasie otwierasz Nokturńskie Wojaże z Beccą, to już wiem. I właściwie czemu Nokturn? Bez urazy, ale nie wyglądasz na typowego bywalca tamtych okolic.
Korzystam z przewagi Magia to nie wszystko.
- Jeśli mam być szczery, to wydaje mi się, że jest mała szansa na to, że skończyło się na goblinie i tym wróżbicie - stwierdził, wzruszając ramionami. Może był trochę zbyt bezpośredni i do bólu szczery, ale był też zwyczajnie zbyt zmęczony, by silić się na bardziej wyrozumiały ton. Zresztą, nie miał siedzącej naprzeciwko dziewczyny za kompletną idiotkę. Przecież nie miała ośmiu lat. Właśnie była świadkiem ataku bestii, która niepokojąco przypominała wilkołaka. Jak inaczej mogło się to skończyć? - Chyba że pochowali się do wnętrz budynków. Tam był chyba jakiś bar, prawda? - dodał po chwili, jakby nagle dotarło do niego, że może takie straszenie rozmówczyni było głupim pomysłem. - Albo komuś udało się obezwładnić bestię - rzucił zamyślony, próbując przypomnieć sobie te strzępki informacji, które wyniósł ze szkoły na temat wilkołaków. Czy stare, dobre zaklęcia ofensywne działały na nich tak, jak na zwykłego człowieka?
- Hm? - mruknięciem odpowiedział na zadane przez Beccę błyskotliwe pytanie o treści "co". Dziewczyna wyrwała go z zamyślenia i przez dłuższą chwilę nie miał pojęcia, o co chodzi. - Aaaa, dobra - w końcu dotarło do niego, że przecież dzieciaki z czarodziejskich rodzin raczej nie uczą się o tym, kim był Archimedes. - Eureka po grecku oznacza "znalazłem". To nawiązanie do anegdotki o greckim uczonym, który miał wpaść na pewien pomysł, siedząc w wannie, a kiedy właśnie połączył w głowie pewne kropki, to z niej wyskoczył, krzycząc właśnie eureka - wyjaśnił krótko, nie wnikając w to, że chodziło o fizykę i prawo nazwane od imienia wspomnianego już greckiego uczonego. Sam nie był orłem w tej dziedzinie - mugolską edukację zakończył na tyle wcześnie, że nie miał okazji porządnie wgryźć się w przedmioty, które były zmorą jego dawnych kolegów z podstawówki - więc wolał nie wprowadzić dziewczyny przypadkiem w błąd.
- Brzmi rozsądnie - pokiwał wolno głową, w myślach powtarzając treść listu, który sporządziła Becca. - Rzeczowo i na temat, ale bez wnikania w szczegóły. Świetnie - dodał jeszcze, mieszając w resztce roztopionego już shake'a plastikową słomką. W końcu wytarł rękę w papierową serwetkę i przejął od Becci ołówek. Podpisał się i bez komentarza oddał list jego autorce. W końcu poza imieniem nie znał jej personaliów.
- Jestem go pewien tak, jak miłości Slughorna do kandyzowanych ananasów - rzucił trochę zbyt teatralnym tonem, posyłając rozmówczyni wesoły uśmiech. - Spokojnie. Może i uzna, że gadamy od rzeczy, ale w końcu mi uwierzy. Kumplujemy się od tylu lat, że wie, że nie żartowałbym sobie z takich tematów - dodał, nie wnikając jednak w szczegóły, chociaż od razu pomyślał o ataku na mieszkanie Frances, które razem przeżyli kilka miesięcy temu. Przecież jeszcze niedawno wcale nie uwierzyłby, że coś takiego mogłoby mieć w ogóle miejsce. - Tylko może nie wyskakuj mu od progu z wilkołakiem, martwym goblinem i graniem w Durnia z duchami, dobrze? Wiesz, nie tak dawno temu zerwał z dziewczyną, wciąż bywa trochę nerwowy - dodał konspiracyjnym szeptem. Taki żarcik. Poole nie z tych, którzy wybuchnęliby histerycznym płaczem, słysząc o tym, jak absurdalne akcje działy się w Londynie dzisiejszej nocy. - Łamię klątwy dla Gringotta - wysiorbał kolejny łyk truskawkowej brei. - A ty? Bo to, że w najbliższym czasie otwierasz Nokturńskie Wojaże z Beccą, to już wiem. I właściwie czemu Nokturn? Bez urazy, ale nie wyglądasz na typowego bywalca tamtych okolic.
Korzystam z przewagi Magia to nie wszystko.
![[Obrazek: Y45TGrJ.png]](https://i.imgur.com/Y45TGrJ.png)
I suppose at one time in my life I might have had any number of stories, but now there is no other. This is the only story I will ever be able to tell.