07-04-2021, 21:08
17 lipca 1976
![[Obrazek: aHSQfG2.png]](https://i.imgur.com/aHSQfG2.png)
Wstał by nowy toast wznieść,
Za rodzin świętą rzecz.
No i teściowych też,
Rodzina to jest siła!
![[Obrazek: aHSQfG2.png]](https://i.imgur.com/aHSQfG2.png)
Wstał by nowy toast wznieść,
Za rodzin świętą rzecz.
No i teściowych też,
Rodzina to jest siła!
Kolorowe suknie żwawiej wirują na parkiecie, przed oczami rozmazuje się kontur płomieni świec, a z ust jej kuzynki obok perlistego śmiechu umyka słodki zapach wina. Stukają się kieliszkami, lekko kołyszą na krzesłach, szukają wzrokiem kolejnej butelki. Młode panny na wydaniu, zaprezentowane na markecie, jak to powtarzają wyniośle ich matki. Nieoszlifowane diamenty, które przystroją koronę: Malfoy, Macmillan, Lestrange i Rowle.
Są podchmielone, weselsze niż zwykle, choć za oknem wciąż nieprzenikniona noc. Zachowują pozory, zdradzane co najwyżej przez rumiane wypieki na twarzach i zbyt energiczne gesty. Ruth wsłuchuje się w lekki szum rozmów, udaje zainteresowanie, ale obrzeżem spojrzenia obejmuje sylwetkę matki, która czai się w pobliżu. Valerie krąży po sali z jednym i tym samym kieliszkiem, upija z niego niewielkimi łykami, bardziej delektując się przekazywanymi plotkami niż alkoholem.
— Z Slytherin! — Intonuje Rowle, wznosząc kieliszek wyżej ponad biel róż, strojących stół. Pomruk aprobaty później i w górze lśni reszta wypełnionego winem szkła. Ruth w przypływie odwagi wstaje, a za nią podrywa się kuzynostwo. Poruszenie przy ich stoliku przykuwa wzrok. Nie wszyscy patrzą pobłażliwie; oceniają ich zawistne oczy, zaciskają się wymalowane szminką usta.
Pochwyciwszy karcące spojrzenie Valerie, Ruth rozciąga usta w uśmiechu i przechyla kieliszek. Półsłodkie wino zostawia na języku lepki posmak, którego nie sposób przełknąć. Przy tym pojawia się jednak cudownie rozgrzewająca myśl, że nikt nią nie dyryguje.
Nie powinnaś, grzmi głos imperatywu w głowie Ruth, utkany ze sztywnych, bezwzględnych norm postępowania. Gładka tafla precyzyjnej koncepcji zachowania młodej damy pęka stopniowo — ilekroć budzi się po koszmarze obolała, z pąkami siniaków, które rozkwitają fioletem nad ranem; gdy z lustrzanego odbicia patrzą na nią pokryte mleczną mgłą oczy; jak palce plączą się we włosach, zaciskają na szyi, zachowują się jak obce, odporne na jej polecenia. Każda taka sytuacja powoduje rysy na nieskazitelnym wizerunku i Ruth zaczyna wyczekiwać aż pewnego dnia ideał zniknie, ukazując jej prawdziwą naturę.
Tymczasem uśmiecha się zza kieliszka, a zwabieni powabem i urokiem mężczyźni podlatują jak ćmy do światła. Większość z nich zna. Z niektórymi się wychowała, z innymi uczyła w Hogwarcie. Losy arystokratycznych dzieci są ze sobą splecione bankietami, uroczystościami, balami. Splata ich przepych, luksus, prestiż wielkich nazwisk.
Niektórzy podchodzą, by wypić, zagaić, popatrzeć. Są i tacy, którzy muszą się pokazać w towarzystwie. Malfoy mityguje się mimowolnie z każdym gościem. Mimo wszystko nie pozwala, by inni dostrzegli jej skazę. Jest ofertą matrymonialną dostępną dla wybranych, a to sprawia, że zainteresowanie wokół niej nie umiera. W przeciwieństwie do jej niedawnego narzeczonego, którego wyłowili z Tamizy.
— Tyle chętnych, a na horyzoncie żadnej butelki — wzdycha, wydymając usta, prześlizgując spojrzeniem po nowoprzybyłych do stolika. Na kilku osobach zawiesza wzrok, bo są przyjemni dla oka; docenia ostre rysy, zagadkowy wzrok i nienaganne maniery.
Jak bodaj każda z ich towarzystwa. Rowle łagodzi marsowe spojrzenia, Macmillan chichocze słodko, równie zdradliwa co mocne wino, Lestrange przyjmuje zaloty, by równie szybko je odrzucić. Malfoy jest w tym wszystkim pośrodku, pozostaje w zasięgu, na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie nieosiągalna. Opleciona ciasno czernią sukni ma się nad wyraz dobrze. Wie, że niedoskonałości są ukryte, plecy osłonięte, włosy upięte w pozornie niedbały kok, a chłodne dłonie można łatwo wyśmiać i zgrabnie wyjaśnić.
Zresztą, nie pamięta kiedy ostatnio ktokolwiek spytał, dlaczego ma zimne palce.
Nie na bankiecie, w każdym razie.
Chwilę zabawia rozmową znajomą, a gdy ta przywołuje filigranową brunetkę, wpatrzoną w wysokiego blondyna, Malfoy odstawia kieliszek. Nie ma zbyt dobrych wspomnień z Traversami i winem. Odruchowo ocenia mężczyznę, a później jego towarzyszkę.
Młoda Goyle patrzy na Rhysa z żarliwym, ale wyraźnie nieodwzajemnionym, uczuciem. Ma ładną, błękitną sukienkę, w której wygląda jak księżniczka. Ruth z pewnym zaskoczeniem dostrzega, że dziewczyna jest wyższa niż sądziła; przy powitaniu z Malfoy, Goyle ma kilka centymetrów przewagi.
— Usiądziemy czy czekamy na twoją przyzwoitkę? — Niewinne pytanie Ruth wywołuje w Goyle zmieszanie. Przeprasza ze sztywnym ukłonem i, zapewniając, że lada moment wróci, odchodzi, spuszczając głowę. Zbita z tropu Ruth unosi brew, przenosząc wzrok na mężczyznę. — Cóż za drażliwa istota.
![[Obrazek: VwmMGuX.gif]](https://i.imgur.com/VwmMGuX.gif)
I paced around for hours, on empty
I jumped at the slightest of sounds
And I couldn't stand the person inside me
I turned all the mirrors around