08-24-2021, 17:38
![[Obrazek: bMliPxu.png]](https://i.imgur.com/bMliPxu.png)
lipiec 1974
Shafiqowie mieli zostać tydzień.
Zaproszenie wystosowano już na parę miesięcy przed, żeby upewnić się, że Muhammada Hassana nie zatrzyma praca. Nie był to mój pomysł, nie miałam też w tej kwestii nic do powiedzenia. Byłam tylko informowana, kiedy cały plan spotkania został uszyty tysiące kilometrów dalej: w Nigerii i Anglii. Ja siedziałam w tym czasie w górach Ruwenzori i tylko czasem przypominałam sobie o moim zobowiązaniu, kiedy odbierałam listy od mamy. Im bliżej wakacji, tym więcej podekscytowanych aktualizacji mi wysyłała. Informowała mnie na bieżąco o tym, ile nowego akwete kazała dla mnie utkać, jakiego koloru i w jakie wzory, gdzie będziemy podróżować, co podamy na śniadanie, obiad i kolację każdego dnia, na jakiej zastawie, jakie atrakcje czekają na rodzinę Muhammada Hassana, jakie agbady im podarujemy – cała litania szczegółów, które zatarły mi się z czasem w pamięci. Odświeżono mi je natychmiast, kiedy wróciłam pod koniec czerwca do Nigerii. Rodzice z Udo i Chi oraz cały tabun moich brytyjskich krewnych już tam czekali. Zaraz rozpoczęły się wielkie przygotowania, podczas których drobiazgowo zapoznano mnie z protokołem i przewidzianym przebiegiem każdego dnia, a nawet nauczono mnie witać się i żegnać po arabsku. Zapisano mi wszystkie szczegóły na pergaminie, jakby był to program szkolnej wycieczki; wciąż mam ten plan, zwinięty w rulon i przewiązany wstążką, w szufladzie sekretarzyka.
Doszłam wtedy do wniosku, że tak jest lepiej. Wystarczy tylko zaliczyć wszystkie przystanki, uśmiechać się, przytakiwać i pozwolić, żeby spotkanie było prowadzone przez naszych rodziców. Męczące i nudne, ale wystarczająco proste.
Kiedy już Shafiqowie dostali dwie agbady, drogie ichafu dla matki Najma Hamada i skrzynię pełną akwete (wzór zaprojektowany specjalnie dla nich, łączący motywy z naszej rodzinnej tkaniny i skomplikowane ornamenty przypominające arabeskę), tradycyjnych ibyjskich perfum oraz figurek z kości słoniowej (drobny podarunek na dowód naszej miłości, jak ujął to tata), kiedy upłynęły już dwa parne dni biesiadowania i wycieczek po pałacu i otaczających go ogrodach, pojawił się problem, o którym wcześniej nie pomyślałam.
Założyłam – na słusznych podstawach – że zaplanowane na wczesny ranek trzeciego dnia przeprawa Nigrem i podziwianie dżungli odbędzie się, jak zawsze, w rodzinnym gronie. W natłoku wszystkich szczegółów ten, wyjątkowo istotny, mi umknął. Dopiero wczoraj wieczorem mama oświeciła mnie, że będę płynąć z Najmem Hamadem s a m a. To znaczy, nie do końca. Z przyzwoitką w postaci skrzata Shugi – nie można było nas zostawić bez nadzoru, zwłaszcza w dżungli, ale pierwszy raz w ciągu tej wizyty, pierwszy raz od miesięcy przygotowań, naprawdę czuję, jak spada na mnie odpowiedzialność za którąkolwiek część tej choreografii powitań, dygnięć, skłonów i toastów.
Już od świtu narasta we mnie panika. Kiedy ubieram i czeszę się z pomocą Shugi, jestem tylko nieco zaniepokojona. Na śniadaniu stres jednak sięga zenitu – mój ulubiony ryż jollof zupełnie nie ma smaku. Żuję go niechętnie i zostawiam prawie cały talerz, ale za to wypijam parę szklanek kunnu aya i soku z trzciny cukrowej. Mam taki odruch, że jak się denerwuję, to piję. Zły nawyk, ale przynajmniej nie tyję.
Patrzę ukradkiem na usadowionego po przeciwnej stronie stołu Najma Hamada, próbując odczytać z jego postawy, czy on też czuje się nieswojo. Bo, na boga, o czym my mamy rozmawiać? My się przecież nie znamy. To randka? Na randki się chodzi z chłopakiem. Tak robią wszystkie moje koleżanki. W tej chwili Najm Hamad przypomina mi bardziej mojego dalekiego kuzyna, który pierwszy jest w kraju, więc rodzina wypycha mnie, żebym pokazała mu dżunglę i znalazła mu jakieś zajęcie, kiedy dorośli będą pić koniaka.
Czy Najm Hamad to mój chłopak? Jest moim narzeczonym, ale nikt nie powiedział, czy to oznacza też, że jest moim chłopakiem. Nigdy nie miałam chłopaka, może dlatego, że mam narzeczonego. To odstrasza potencjalnych adoratorów.
Hm. Zaczynam widzieć, gdzie może leżeć problem.
Takie to błyskotliwe przemyślenia zajmują moją głowę, kiedy rodzice odprowadzają nas na brzeg Nigru. Eskortują nas aż do samej łódki, patrzą niecierpliwie, jak wsiadamy, machają nam na pożegnanie – i tyle w temacie. Zaraz napędzana magią łódź wypływa na zielone wody rzeki, a nasza rodzina cofa się w stronę pałacu.
Ach. Cholera.
Teraz czuję wyraźnie, jak mocno stres zaciska swoją stalową pięść na moim żołądku. Woda szemrze cicho, bzyczą komary, szeleszczą liście gęstej ściany drzew, a jak się wsłuchać, słychać w oddali szybkie, przenikliwe krzyki drongo. A my milczymy.
Co teraz?
Pozwalam słodkiemu zapachowi dżungli i wody rozładować nieco napięcie. Kieruję wzrok na szmaragdową, pozornie nieprzebytą gęstwinę, byle odroczyć moment, w którym niezręcznie skrzyżujemy z Najmem Hamadem spojrzenia.
Lubię te mocne, mokre wonie, lubię kojącą muzykę dżungli i lubię przyjemny chłód bijący od rzeki. Czuję się tu jak w domu. Spędziłam tu tyle wakacji, tyle długich, relaksujących ferii – uwielbiam tu wracać. Ale nawet bliskość natury nie może przynieść mi teraz spokoju. Cisza między nami przedłuża się jak towarzyski koszmar. Gram na czas (gramy?), ale z każdą sekundą coraz bardziej rośnie presja, by się odezwać.
Postanawiam być tą odważną i otworzyć usta pierwsza. Zawsze byłam przebojowa – czemu mam bać się mojego… narzeczonego?
— Więc — zagajam, wreszcie znajdując odwagę, by na niego spojrzeć — Najm Hamad. Zwracać się do ciebie dwoma imionami? Bardzo ładne, swoją drogą.
Co to ma być za rozpoczęcie rozmowy? Mam ochotę palnąć się w czoło. Nie zdążyłam zapoznać się z kulturą arabską w detalu. Coś tam przeczytałam, coś tam usłyszałam i tak to złożyłam sobie te skrawki informacji w niezbyt spójną (ani dużą) układankę. Nie miałam pojęcia, czy nie obrażam teraz swojego narzeczonego tym pytaniem. Albo, no nie wiem. Może to nietaktowne? Tata ciągle mówił o nim: Najm Hamad. A co, jak to jedno imię?
Boże. Co, jak to jedno imię?
Matka mnie zabije.
![[Obrazek: 57b9f161986f6e18d89447a47bffece3203f90b5.gif]](https://64.media.tumblr.com/e44cbfdbc2da42b8bda8f79350a4d2ce/2fedfefeb21dfb72-a7/s400x600/57b9f161986f6e18d89447a47bffece3203f90b5.gif)