08-28-2021, 12:28
lipiec, rok 1978
Z tego, czego zdołała się dowiedzieć, Leicester był drugim co do wielkości miastem, w którym w największej liczbie osiedlali się Hindusi. Pierwszą był Londyn. Natomiast nauczona doświadczeniem, nie chciała rzucać się od razu na głęboką wodę – wolała zacząć od okolic stolicy i w ten sposób zacząć budować sobie pewną renomę, aby zakończyć swoją działalność w Londynie. Wiedziała, że nie będzie łatwo i czeka ją ogrom pracy, ale cóż – taką podjęła decyzję.
Zostawiła Indirę Gandhi samą. Do tej pory premier Indii mogła liczyć zawsze na jej wsparcie, jednak w momencie, w którym to los czarodziejów wisiał na włosku, stało się jasne, że ścieżki dwóch kobiet muszą się rozdzielić. Nawet jeśli Indie nie podlegały już Wielkiej Brytanii, to i tak świadoma była, iż jeśli Brytyjskie Ministerstwo upadnie, nic nie stanie na drodze czarnoksiężnikom, aby zaprowadzić zamęt również w pozostałych krajach Europy, a może z czasem też i świata. Podobnie mieszał Grindenwald, podobnie wyglądały mugolskie wojny. Każdy zaczynał od własnego podwórka, aby mieć na czym się oprzeć, gdy będzie zdobywał świat.
Nie mogła do tego dopuścić. I chociaż porzuciła chwilowo własną ojczyznę na rzecz obcego kraju, który jeszcze prawdopodobnie o niej nie usłyszał nic, a jeśli już to raczej niewiele, to wiedziała, że zaczęcie od własnych rodaków na obcej ziemi może przynieść jej wsparcie. Kto inny rozumiałby ją lepiej niż oni? I kogo innego ona zrozumiałaby lepiej?
Niestety, jak to zwykle bywa, nie mogła przenieść się z dnia na dzień w wyznaczone miejsce i od razu ogłosić się zbawicielką narodów. Może nie zależało jej nigdy konkretnie na tym tytule, ale nadal – operacja wymagała długoterminowego planowania, a zacząć należało od tak podstawowych rzeczy jak… miejsce zamieszkania.
Ród Pujari, chociaż nie mógł narzekać na brak majątku, nigdy nie miał posiadłości w Wielkiej Brytanii – toteż pierwotnie był to problem, skoro chciała się tam przenieść. Dopiero po jakimś czasie zapadła decyzja odnośnie wybudowania dworku w głębi Lawn Wood. A matka Vijayi zasugerowała, aby zwróciła się do jej szwagra –siostra bowiem wyszła za mąż za mężczyznę nazwiskiem Shafiq, i chociaż opuściła rodzinne Indie, to kobiety nadal utrzymywały kontakt. Faktycznie, gdy sięgnęła pamięcią, zdołała sobie przypomnieć ciotkę, wujka i ich małego wówczas syna, którym czasami opiekowała się, zanim sama poszła do szkoły i kontakt w jakiś sposób się urwał. Nie interesowała się wtedy tym za bardzo – w zasadzie nic jej nie interesowało, poza zabawą z rówieśnikami – ale okazało się, iż członkowie rodu Shafiq słynęli ze swoich zdolności architektonicznych, a komu mogłaby powierzyć wykonanie tego zadania jak nie rodzinie?
Zależało jej głównie na tym, aby posiadłość została dobrze ukryta i zabezpieczona, nie tylko przed mugolami, ale też i przed wrogimi czarodziejami. Oraz na tym, aby znalazło się w niej miejsce dla rodziny – gdyby ta chciała przyjechać – a także dwóch dość egzotycznych zwierząt, które miały dołączyć do niej następnego dnia.
Przyjechała na wyznaczone miejsce, póki co, z kilkoma bagażami, a dopiero po obejrzeniu i lepszym zaznajomieniu się z dziełem, przybędzie tutaj reszta jej rzeczy. Z drugiej strony, sporo także będzie musiała sobie kupić, bo w Indiach nosiła głównie sari – chociaż kraj ulegał europejskiej modzie, to rzadko pojawiała się w ubraniach ze wschodu.
Tak i zresztą dzisiaj pojawiła się w czerwonym sari, które wykończone było delikatnymi, złotymi zdobieniami, z włosami rozpuszczonymi. Zaskoczył ją fakt, że przywitało ją dwóch mężczyzn – spodziewała się spotkać jedynie wujka. Zawiesiła na dłuższą chwilę spojrzenie na tym drugim, nim przeniosła wzrok znów na Muhammada i skinęła mu głową na przywitanie.
— Mam nadzieję, że nie przybyłam za wcześnie – rzuciła mimochodem, cokolwiek, byleby tylko zagaić rozmowę.
स्त्रीरत्न के समान और कोई रत्न नहीं है।
Where women are honoured there the gods delight,
where they are not honoured there all acts become fruitless
where they are not honoured there all acts become fruitless
Manusmriti, Chapter 4