11-28-2021, 12:10
1 kwietnia 1970 roku
Dzisiejsza data idealnie odzwierciedlała cały sens tego, co się wydarzyło.
Rano postanowił sobie zapalić. Ot tak, po prostu, za potrzebą. No bogowie, bywa, tak? Jakoś nigdy wcześniej nikt się go o to nie czepiał, zdarzało mu się nawet popalać w towarzystwie innych uczniów i wszystko było w jak najlepszym porządku. I nagle musiała zjawić się ta cholerna Ślizgonka i odwalić cyrk.
To, że to była akurat Ślizgonka, nie mógł być przypadek. Co prawda Francis od samego początku swojego pobytu w Hogwarcie nieszczególnie rozumiał wieczną wojnę domu węża z domem lwa i choć sam był wychowankiem jednego z nich, nigdy nie uczestniczył w tym trwającym od wieków konflikcie. Jednak gdy w dniu dzisiejszym dostrzegł charakterystyczne odcienie szmaragdu i srebra na mundurku dającej mu szlaban dziewczyny, utwierdził się w przekonaniu, że to nie mógł być przypadek.
Do umówionego miejsca udał się w najbardziej nonszalanckiej pozie, na jaką tylko było go stać. Wetknął dłonie w kieszenie spodni i, nieco przygarbiony, łypiący na świat spod charakterystycznych jasnych kosmyków opadających na lewą część jego twarzy, wszedł do szklarni.
Pani prefekt znajdowała się już na miejscu, podobnie jak multum roślin, których w większości Hale nawet nie kojarzył. Podszedł do jednego ze stołów po brzegi zapełnionego przez doniczki różnej wielkości. Zlustrował je spojrzeniem, wciąż nie wyjmując rąk z kieszeni.
– No dobra. Im szybciej skończymy tę farsę, tym prędzej będziesz mogła spełnić się jako prefekt. Dopisać sobie jakieś specjalne punkty w tym waszym rankingu, czy co wy tam macie – odezwał się wyraźnie pretensjonalnym tonem, nawet nie zaszczycając dziewczyny spojrzeniem. – Co mam robić?
![[Obrazek: xkf8n4b.png]](https://i.imgur.com/xkf8n4b.png)
Got the music in you baby
Tell me why
You’ve been locked in here forever
And you just can’t say goodbye