01-24-2022, 15:21
Karta postaci
![[Obrazek: hlTU8Ir.png]](https://i.imgur.com/hlTU8Ir.png)
Imię i nazwisko: Daisy Bluebell Williams
Data urodzenia: 1 X 1954
Znak zodiaku: waga
Imiona i nazwiska rodziców:
- Madoc Williams (czysta) – sędzia Wizengamotu, były auror. Kiedy poznał moją mamę w Rumunii, był już wdowcem i miał syna, Aidena.
- Gisela (wila) – nieobecna.
Status majątkowy: wielka osobistość z Pokątnej
Miejsce zamieszkania: chociaż już dawno powinna się wyprowadzić (i przez jakiś czas rzeczywiście wynajmowała mieszkanie w Londynie), to nadal mieszka w rodowej rezydencji w Cardiff, gdzie opiekuje się swoim upadającym na zdrowiu i samotnym ojcem – ale równie często znajdziesz ją na kanapie w szpitalnej dyżurce, kiedy nie ma siły, czasu albo ochoty wracać do Walii
Wykształcenie: Hogwart, Slytherin
Miejsce pracy/wyuczony zawód: uzdrowiciel na oddziale magopsychiatrii w Szpitalu św. Munga; wolontariuszka w placówce opiekuńczo-wychowawczej na Nokturnie
![[Obrazek: 1318388.jpg]](https://dazedimg-dazedgroup.netdna-ssl.com/1600/azure/dazed-prod/1310/8/1318388.jpg)
Cechy wyglądu
Wzrost: 165 cm
Waga: 57 kg
Kolor włosów: jasny blond
Kolor oczu: błękitne
Budowa ciała i postura: Chodzi wyprostowana, żwawym, żołnierskim prawie krokiem, jakby zawsze gdzieś było jej śpieszno i zawsze wiedziała, gdzie idzie, z wysoko uniesionym podbródkiem. Chociaż na pierwszy rzut oka nie powiedziałbyś może, że jest z wyższych sfer – zwłaszcza, że ubiera się dość niedbale – to trzeba przyznać, że roztacza wokół siebie pewną onieśmielającą aurę elegancji i zdeterminowania, może właśnie ze względu na to, jak nosi się po ulicach. Trudno nazwać ją drobną mimo jej niewysokiego wzrostu. Jej ramiona są zaskakująco silne (siłowanie się z pacjentami to najlepszy trening). Ma zgrabną, kobiecą sylwetkę, ale nie eksponuje jej zbyt często: szpital to nie rewia mody. Nokturn tym bardziej.
Znaki szczególne: walijski akcent, charakterystyczny dla okolic Cardiff; wielkie, niebieskie oczy, czujne i „dobre”; zaskakująco głośny śmiech; szeroki, szczery uśmiech; jasne, niepoukładane loki; parę wyblakłych blizn tu i tam – pamiątki po jej gwałtownych napadach gniewu – w tym jedna, wąska i podłużna, na czole, w miejscu, w którym Aiden uderzył ją na głodzie narkotykowym
Preferowany ubiór: Jeśli nie jest akurat w szpitalnych szatach, ubiera się wygodnie i dość dziewczęco, zazwyczaj po mugolsku. Trampki, bo musi dużo biegać; sweter, który pierwszy wpadł w ręce, kiedy o piątej wyczołgała się z łóżka; para dżinsowych dzwonów. Biele, brązy, pudrowe róże, niebieszcze, zielenie i żółcie – to jej zwykła paleta kolorów, którą dobrała zresztą, żeby wzbudzać zaufanie w pacjentach i wywierać wrażenie przystępnej. Na wydarzenia, kiedy musi prezentować się profesjonalnie, a nie jak weekendowa opiekunka do dziecka (jak już określano jej styl), ma parę drogich, wyjściowych szat. W czasach, w których jeszcze imprezowała, często można było ją zobaczyć w dramatycznym makijażu, brokatach, cekinach, piórach – wciąż trzyma te ekstrawaganckie ubrania w szafie na specjalne okazje.
![[Obrazek: aP1NThy.jpg]](https://i.imgur.com/aP1NThy.jpg)
Umagicznienie
Specyfikacja różdżki: 12 i ½ cala, angielski dąb, włos z głowy wili, dość sztywna; jest bardzo smukła i prosta, elegancka, ale nosi na sobie ślady częstego używania. Wili włos w rdzeniu pochodzi z głowy matki Daisy.
Bogin: Kobieta przemieniona w harpię: ramiona gęsto pokryte białymi piórami, dłonie zakończone długimi szponami, kły, czarne, nieludzkie oczy. Pomyślałabym, że to ja sama, ale mnie i tę fałszywą wilę dzielą niewielkie różnice, które upodabniają ją bardziej do mojej matki.
Amortencja: silny, ziołowy aromat eliksirów leczniczych; ostra nuta środków dezynfekujących, spod której przebija mocny zapach pasty do polerowania miotły; słodkie lody waniliowe; rozgrzany piasek; lakier do włosów; sceniczny kurz; ta dziwna, niezidentyfikowana mieszanka woni kosmetyków i perfum, którą czujesz, kiedy wchodzisz do drogerii; stare pergaminy; dym nikotynowy; cedr.
Widok z Ain Eingarp: Aiden nadal żyje i jest zdrowy. A ja mam kogoś, z kim mogę jeść pudełko lodów na spółkę.
Zwierzę totemiczne: niedźwiedź
Archetyp: opiekun
Poziom spaczenia: 1
Reputacja: 1
Przeszłość i przyszłość
Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności:
W szkole byłam dobra z zielarstwa, eliksirów i magii leczniczej – i, od dziecka myśląc o drodze uzdrowiciela (chociaż nigdy nie sądziłam, że naprawdę nią podążę; wydawała mi się za trudna), do tych przedmiotów przykładałam się najbardziej. Resztę zaniedbywałam na rzecz treningów, teatru, imprez, życia towarzyskiego – wszystkiego, co wydawało mi się nieskończenie bardziej ciekawsze. Przez pierwsze lata mojej edukacji przepłynęłam właściwie bez wysiłku, wykorzystując swój urok osobisty, trzepocząc rzęsami, ściągając i kombinując – aż nie znalazłam w sobie motywacji, żeby nadać swojemu życiu konkretny cel.
Koncepcja gracza: Kim jestem? To dość poważne pytanie na sam początek.
Byłam wieloma osobami w swoim życiu. Byłam dzieckiem desperacko zabiegającym o atencję własnej matki. Byłam idiotką kryjącą narkomanię własnego brata. Byłam aktorką musicalową – graczką quidditcha – łamaczką serc – kobietą o złamanym sercu – kobietą w żałobie – uciekającą panną młodą – doktor Williams.
Pogubiłam się w życiu parę razy i jeszcze się nie odnalazłam. Nie wierzcie psychiatrom, którzy wydają się mieć wszystko uporządkowane – to takie zawodowe kłamstwo. Mam wyrzuty sumienia, koszmary, zero czasu wolnego, fobie, obsesje, w stresie pożeram litrowe pudełka lodów, zapominam, gdzie zaparkowałam miotłę i nigdy nie oddaję dyrektorowi papierkowej roboty na czas.
Ale zawsze się uśmiecham. Nie wiem; może to jest objaw jakiejś łagodnej formy szaleństwa. Co innego mi zostało? Straciłam brata, mój tata upada na zdrowiu, matka nigdy mnie nie chciała, jestem półwilą w przeważająco rasistowskim świecie, kraj stoi na skraju wojny, ludzie znikają z własnych domów, codziennie w szpitalu i na Nokturnie jestem konfrontowana z tym, co najgorsze w naszym społeczeństwie i, muszę być zupełnie szczera, cały ten chaos jest kompletnie poza moją kontrolą. Równie dobrze jutro mogę być martwa, ale dziś jeszcze żyję, jestem zdrowa, mam dach nad głową, jedzenie, parę sprawnych nóg i parę silnych rąk – więc czemu mam się nie cieszyć?
Kim jestem? To dość poważne pytanie na początek. Dla pacjentów: doktor Williams, ale dla większości, hm, po prostu Daisy. A jaka jestem?
Cóż, może jestem po prostu szczęśliwa.