05-09-2022, 17:18
(but) I can smell your scent from miles
12 lutego 1981r.
Miał déjà vu, czy tracił powoli rozum? Trudno było mu to obiektywnie ocenić, jego mózg nie działał normalnie, lecz taka sytuacja z pewnością już raz miała miejsce. Kupował świeże farby, a on chodził za nim jak cień i rewidował zawartość paczki. Wtedy to wydawało mu się zabawne, bo przecież nikt nie szkolił aurorów, ani milicji w zapobieganiu atakom wampirów. Proszę bardzo, ot i mamy żywy przykład na to, jak może zmienić się życie człowieka w zaledwie pół roku, a cóż to przecież jest to pół roku w obliczu nielimitowanych stuleci? Mimo wszystko, zabawne jak historia lubi się powtarzać.
Mniej więcej pośrodku niczego - pomiędzy sklepem z ciekawostkami medycznymi a jakimś śmierdzącym piwem i szczynami barem na Śmiertelnym Nokturnie - zatrzymał się wampir, przeżywający to osobliwe zjawisko ponownego odtwarzania. Chociaż konfrontacja bardzo go korciła, powstrzymywał się cierpliwie. Nie odwracał się za siebie ani jawnie, ani tym bardziej dyskretnie, ale wcale nie musiał tego robić, aby czuć na sobie cudze spojrzenie oraz wszędzie towarzyszący mu zapach, wyjątkowy przecież dla każdego człowieka. Wyjątkowo najedzony Emery, nieszczególnie był w nastroju na zabawę w kotka i myszkę, zwłaszcza że ostatnimi czasy siwiał uporczywie nad jednym zleceniem, wykonywanym dla swojego pobratymca. Praca była przeogromna, malowana w domu rzeczonego kupca, który w dodatku chętnie dyszał mu na kark i nadzorował całe przedsięwzięcie. Toteż trudno byłoby się spodziewać po malarzu dodatkowej cierpliwości, którą mógłby dziś przeznaczyć na kręcenie się w kółko z kolejnym ciekawskim, chcącym zajrzeć mu do kieszeni, bądź spiżarni. Już i tak był wyrozumiały, gdy nie zaciągnął go w pierwszą, lepszą ślepą uliczkę, aby pogrozić mu obiciem gęby, albo jakimś zgrabnym pozwem. Tak właśnie sobie to tłumaczył, kiedy tracił już resztki nadziei, że tego wieczoru zgubi swój ogon. Facet był uparty, musiał mu to oddać i co najmniej nieźle radził sobie z ponownym podejmowaniem tropu. Reeves spróbował zmylić go już co najmniej trzykrotnie. Bez sensu te jego starania, piąchopiryna działała przecież o wiele skuteczniej.
- Jeśli chcesz umówić się na randkę, to po prostu mnie zaproś. - Oświadczył w końcu, kiedy wszelkie metody zawiodły, a jego cierpliwość wreszcie sięgnęła rezerw. Odwracając się powolutku przez ramię, pozwolił, aby jego spojrzenie spoczęło na podążającym za nim Flintem. Czas najwyższy na konfrontację. Całe szczęście, że wczorajsze popołudnie obfitowało w krwawe rozrywki i głód dziś mu nie doskwierał. W innym wypadku mógłby wcale nie być aż tak cierpliwy.

Gdziekolwiek idę widzę śmierć
Cokolwiek robię robię śmierć
Gdziekolwiek będę będzie śmierć
Cokolwiek muszę muszę śmierć
I Ty właśnie Ty będziesz moją damą
I Ty tylko Ty będziesz moją panią
Cokolwiek robię robię śmierć
Gdziekolwiek będę będzie śmierć
Cokolwiek muszę muszę śmierć
I Ty właśnie Ty będziesz moją damą
I Ty tylko Ty będziesz moją panią