06-12-2022, 00:28
Czas: 31.10.1965 r.
Miejsce: Szkolne tereny - hangar oraz jezioro i błonia
Liczył swoje wdechy i wydechy, podczas tego krótkiego spaceru. Dzisiejszym nieoczekiwanym towarzystwem okazała się młodsza puchonka, która nie chciała opuszczać go ani na krok. Jej buzia się nie zamykała, wesoło szczebiotała, podczas, gdy Abrielle rzucał raczej zdawkowe odpowiedzi i takie same spojrzenia. Ale słuchał, choćby i jednym uchem. Wytrzymywał niezbyt ciekawą historię o tym, co robiła wczoraj z koleżankami.
- ... i wtedy ja powiedziałam jej: "Ta szata jest paskudna, nie możesz pojawić się tak na jego urodzinach", a ona wiesz co zrobiła?
- Quoi?
- Powiedziała, że jestem za ciekawska i żebym się nie wtrącała, bo transmutuje mi nos tak, że będę wyglądała jak wiedźma!
- Niemożliwe - pokręcił głową, gdy przechodzili schodami ku innej części lochów, na chwilę wychodząc na zewnątrz. Było doprawdy chłodno, szczelniej owinął szyję szalikiem.
- No nie? Nadal nie mogę uwierzyć, że tak powiedziała! Och, Abrielle, jak ty mnie rozumiesz... - westchnęła rozmarzona, przyglądając się loczkom, które poruszyły się pod wpływem wiatru. - Ale czemu tutaj idziemy? Nie wracamy do Pokoju Wspólnego?
- Właściwie to, jolie fille... - przerwał, przystając. Udał, że nie zauważył jednej z sylwetek, która gdzieś zamigotała mu na horyzoncie niczym widmo, czyhające się na ciała wędrowców. - Lepiej będzie jak wrócisz. Nie chcę byś się przeziębiła. Noce są teraz wyjątkowo chłodne.
- A-ale co z tobą? - spojrzała na niego niepewnie, nie wiedząc jak właściwie to rozumieć. Abrielle westchnął w duchu, po czym z łagodnym uśmiechem, złapał za kosmyk włosów dziewczyny i dał za jej ucho. Naturalny gest, jeden z wielu na które przecież było go stać. Bez większego wysiłku.
- Ja muszę coś sprawdzić. Ale nic się nie martw, je reviens vite - głos miał opanowany, co uspokoiło puchonkę, która nieco się rumieniąc, kiwnęła głową na pożegnanie i ruszyła w swoją stronę. Abrielle w tym czasie sięgnął do jednej z kieszeń swojej torby i wyciągnął dyniowe ciastko, które bez żadnego skrępowania, zaczął gryźć, idąc dalej w stronę hangaru. Kroki stawiał lekko, zupełnie jakby ćwiczył do występu. Na pokaz, dla zaistnienia na dłużej w czyjeś głowie. Bez ostrzeżenia.
- Ładną mamy dziś noc - rzucił zdawkowo, jakby do siebie, nie rozglądając się na boki. Zaufał przeczuciu, że byli tam zupełnie sami. Oni i cisza. Jeszcze trochę i dostanie się do łódek i będzie mógł ruszyć w podróż. W kościach czuł, że koniecznym będzie wyczarowanie przynajmniej dwóch płomyków, jeśli zamierzał wytrzymać do samego rana.
@Curtis Hendricks
Miejsce: Szkolne tereny - hangar oraz jezioro i błonia
![[Obrazek: Cinemagraph-Julian_Douvier-photography-a....gif?48307]](https://cdn.shopify.com/s/files/1/0200/7124/files/Cinemagraph-Julian_Douvier-photography-art-GIF-techonology-article-digital-Kids_of_Dada_grande.gif?48307)
Liczył swoje wdechy i wydechy, podczas tego krótkiego spaceru. Dzisiejszym nieoczekiwanym towarzystwem okazała się młodsza puchonka, która nie chciała opuszczać go ani na krok. Jej buzia się nie zamykała, wesoło szczebiotała, podczas, gdy Abrielle rzucał raczej zdawkowe odpowiedzi i takie same spojrzenia. Ale słuchał, choćby i jednym uchem. Wytrzymywał niezbyt ciekawą historię o tym, co robiła wczoraj z koleżankami.
- ... i wtedy ja powiedziałam jej: "Ta szata jest paskudna, nie możesz pojawić się tak na jego urodzinach", a ona wiesz co zrobiła?
- Quoi?
- Powiedziała, że jestem za ciekawska i żebym się nie wtrącała, bo transmutuje mi nos tak, że będę wyglądała jak wiedźma!
- Niemożliwe - pokręcił głową, gdy przechodzili schodami ku innej części lochów, na chwilę wychodząc na zewnątrz. Było doprawdy chłodno, szczelniej owinął szyję szalikiem.
- No nie? Nadal nie mogę uwierzyć, że tak powiedziała! Och, Abrielle, jak ty mnie rozumiesz... - westchnęła rozmarzona, przyglądając się loczkom, które poruszyły się pod wpływem wiatru. - Ale czemu tutaj idziemy? Nie wracamy do Pokoju Wspólnego?
- Właściwie to, jolie fille... - przerwał, przystając. Udał, że nie zauważył jednej z sylwetek, która gdzieś zamigotała mu na horyzoncie niczym widmo, czyhające się na ciała wędrowców. - Lepiej będzie jak wrócisz. Nie chcę byś się przeziębiła. Noce są teraz wyjątkowo chłodne.
- A-ale co z tobą? - spojrzała na niego niepewnie, nie wiedząc jak właściwie to rozumieć. Abrielle westchnął w duchu, po czym z łagodnym uśmiechem, złapał za kosmyk włosów dziewczyny i dał za jej ucho. Naturalny gest, jeden z wielu na które przecież było go stać. Bez większego wysiłku.
- Ja muszę coś sprawdzić. Ale nic się nie martw, je reviens vite - głos miał opanowany, co uspokoiło puchonkę, która nieco się rumieniąc, kiwnęła głową na pożegnanie i ruszyła w swoją stronę. Abrielle w tym czasie sięgnął do jednej z kieszeń swojej torby i wyciągnął dyniowe ciastko, które bez żadnego skrępowania, zaczął gryźć, idąc dalej w stronę hangaru. Kroki stawiał lekko, zupełnie jakby ćwiczył do występu. Na pokaz, dla zaistnienia na dłużej w czyjeś głowie. Bez ostrzeżenia.
- Ładną mamy dziś noc - rzucił zdawkowo, jakby do siebie, nie rozglądając się na boki. Zaufał przeczuciu, że byli tam zupełnie sami. Oni i cisza. Jeszcze trochę i dostanie się do łódek i będzie mógł ruszyć w podróż. W kościach czuł, że koniecznym będzie wyczarowanie przynajmniej dwóch płomyków, jeśli zamierzał wytrzymać do samego rana.
@Curtis Hendricks
So you feel misunderstood
Baby, have I got news for you
On being used, I could write the book
But you don't wanna hear about it
x